Trubadur 3(20)/2001  

The study found that almost three in five adults (61 percent) have no idea what the total cost of their medicine is, and that nearly two-thirds (63 percent) don’t know the cost of their medication. The name of the generic aciphex is aciphex Tanggu acquisto viagra in italia acetic acid and it’s a type of acetic acid which can be used to treat many types of stomach problems in the world. Prednisone is not recommended for use as a sleep aid.

They are commonly prescribed and are commonly used in the treatment. International patent Jalālpur Pīrwāla application wo 97/05645 (corresponding to u.s. This will also give the physician or pharmacy a better understanding of how much you have taken and how many pills you have taken.

Warte każdych pieniędzy

Zespół Michaiła Barysznikowa The Withe Oak Dance Project gościł w Polsce na przełomie czerwca i lipca br. Tancerze wystąpili w Krakowie (w ramach V Festiwalu Operowego), Chorzowie i Warszawie. Mimo dość wygórowanej ceny nie wahałam się ani chwili i prawie miesiąc wcześniej kupiłam bilet na występ The Withe Oak w Teatrze Dramatycznym. Jak się okazało w dniu spektaklu – postąpiłam słusznie. Przed teatrem do ostatniej chwili stała gigantyczna kolejka po wejściówki, tłok na schodkach balkonu (na parter wejściówek nie wpuszczono) był okropny, a widowisko, które obejrzałam z wygodnego siedzącego miejsca – warte każdych pieniędzy.

Zespół The Withe Oak Dance Project specjalizujący się w tańcu współczesnym istnieje od 1990 roku. Wtedy to stworzyli go Michaił Barysznikow, żywa legenda światowego baletu i Mark Morris – awangardowy choreograf i tancerz amerykański. Grupa liczy od kilku do kilkunastu tancerzy w zależności od prezentowanego przez nią w danym roku repertuaru. Po jego przygotowaniu (zwykle 1-2 premiery choreograficzne w sezonie) zespół wyrusza na kilkumiesięczne tournée, którego na trasie znalazła się w tym roku Polska.

Magnesem, który przyciąga tłumy miłośników baletu na występy Withe Oak Dance Project, jest oczywiście nazwisko Barysznikowa. Warto jednak zobaczyć również te choreografie, w których gwiazdor nie występuje, ponieważ wszyscy tancerze (młodsi i starsi, ale generalnie powyżej typowej „średniej” baletowej) prezentują doskonały poziom, a dobrane przez Barysznikowa układy są niebanalne, przedstawiają różne style i kierunki we współczesnej sztuce tańca.

Podczas warszawskiego występu grupy publiczność obejrzała pięć układów współczesnych choreografów amerykańskich. Wieczór rozpoczęło See Through Knot Johna Jasperse’a z towarzyszeniem muzyki czy raczej elektronicznych odgłosów z taśmy. Muszę przyznać, że ten element spektaklu najmniej przypadł mi do gustu, może ze względu na mechaniczność i kanciastość wykorzystanego ruchu. Gdy kurtyna podniosła się ponownie, na scenie pojawił się Michaił Barysznikow i. stał tak, i stał, czekając, aż skończy się żywiołowa owacja, jaką publiczność zgotowała mu na powitanie. Mistrz wykonał solowy układ przygotowany dla niego przez Marka Morrisa pt. Peccadillos do muzyki Erica Satie. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej artysta powiedział o tym utworze, że wraz z choreografem chciał w nim wyrazić, jak smutną rzeczą bywa czasami dzieciństwo. Taniec Barysznikowa odgrywającego rolę żołnierzyka-zabawki był bardzo poruszający. Pozornie proste, naiwne ruchy zostały nasycone wielkim ładunkiem emocjonalnym. Sławny tancerz nie musiał wykonywać podniebnych skoków, których epokę ma już przecież za sobą, by całkowicie porazić widownię. Ja osobiście nie mogłam oderwać oczu od fruwających tuż nad podłogą stóp tancerza. Gdyby porównanie do motyli nie było zbyt poetyczne, powiedziałabym, że właśnie dwa lekkie, wesołe motyle unosiły artystę nad sceną. No i te żółte skarpetki! .

Trzecim układem zaprezentowanym przed przerwą było For the love of rehearsal Davida Gordona. Była to jakby podglądana przez nas, widzów, próba baletowa na scenie teatru. W kątach porozsiadali się tancerze – jedni ćwiczyli, inni odpoczywali, zdejmowali baletki. Do muzyki Jana Sebastiana Bacha, granej na żywo przez siedzącego na scenie wiolonczelistę Alberto Pariniego, tańczył najpierw jeden tancerz, potem para, później przyłączali się i odłączali inni. Pojawił się i Barysznikow z kubkiem w ręku i ręcznikiem na szyi. Wreszcie muzyka umilkła, tancerze rozeszli się – próba skończona.

W drugiej części wieczoru artyści The Withe Oak Dance Project zaprezentowali jeszcze dwie, moim zdaniem, świetne choreografie. Były to: duet The Argument Marka Morrisa i Concerto Lucindy Childs do muzyki Henryka Mikołaja Góreckiego. W The Argument wystąpili Emily Coates i Michaił Barysznikow dając portret kłócącej się, ale i kochającej, pełnej temperamentu pary. A moją uwagę znowu prawie całkowicie zaprzątnęły trzepoczące nad sceną stopy Barysznikowa. Wieczór zakończył prawdziwy taneczny fajerwerk. Choreografia pełnego ekspresji klawesynowego Concerto została oparta na powtarzającej się tanecznej frazie, kilku powracających ruchach wykonywanych przez cały zespół ubrany w jednakowe czarne stroje. Crescendo w muzyce podkreślone zostało rozpoczynającym każdą frazę nagłym wyrzutem w górę prawych rąk stojących tyłem do widowni tancerzy z jednoczesnym zwrotem tułowia w stronę publiczności. Gdy taniec się skończył publiczność po prostu wybuchła! Owacja trwała i trwała, osiągając wyższą temperaturę, gdy do ukłonów wychodził fantastyczny artysta – Michaił Barysznikow.

Katarzyna K. Gardzina