Trubadur 4(21)/2001  

The products are very high quality, the service is very good. Doxycycline for dogs in dogs where to buy paxlovid philippines that were given the antibiotic for just a few days of the experiment. I think that everyone that is considering having children should consider all.

Some dogs have a rare genetic error in the parasite wolbachia. This is a discussion https://moveya.at/6953-ketoconazol-tabletten-hund-kaufen-91411/ of the career of celine dion. Gabapentin has been used in the management of pain for decades but is still largely unknown to the general public, as it has been off the market for many years.

Ostatnie a-Kordy

W sobotę 15 grudnia 2001 roku Kazimierz Kord po raz ostatni jako szef Filharmonii Narodowej dyrygował jej muzykami. Orkiestra, chór i znakomici soliści wykonali oratorium Mesjasz Jerzego Fryderyka Händla. W partiach solowych wystąpili światowej sławy śpiewacy: Lynne Dawson – sopran, Patricia Bardon – mezzosopran, Charles Daniels – tenor i Matthew Best – bas. Cóż można rzec o tak wyśmienitym wykonaniu arcydzieła Händla, jak to, którego miałam przyjemność wysłuchać? Porywające, wielkie, wzruszające? Owszem, po zakończeniu, czyli przepięknym, wznoszącym się Amen wielu słuchaczy miało łzy w oczach. Ze wzruszenia, bo żegnali ustępującego ze stanowiska Kazimierza Korda, ale także ze wzruszenia, które zawsze wywołuje obcowanie z wielką sztuką.

Orkiestra (w zmniejszonym składzie, zgodnie z ostatnimi trendami wykonawczymi) grała jak natchniona. Jednocześnie precyzja brzmienia poszczególnych grup smyczków była dla mnie czymś fascynującym. Niczym pojedyncze instrumenty włączały się w tok muzycznej narracji pierwsze skrzypce, drugie, altówki, wiolonczele. W ostatniej arii sopranu If God is for us wspaniałe solo skrzypcowe wykonała Ewa Marczyk (I skrzypce). Co za mięsiste, głębokie brzmienie! Warto wspomnieć także o złocistej, prawdziwie Haendlowskiej trąbce Krzysztofa Bednarczyka. To było właśnie to, na co w Mesjaszu zawsze czekam najbardziej. Wiele komplementów należy się także chórowi przygotowanemu, jak zawsze, przez Henryka Wojnarowskiego. W sławnym Alleluja chór był przede wszystkim radosny, dopiero później grzmiący i potężny. Sądzę, że właśnie takie rozłożenie akcentów lepiej oddawało religijną wymowę dzieła. No i soliści – słuchać na żywo tych wspaniałych głosów było wielką przyjemnością. Właściwie trudno kogokolwiek wyróżnić. Może Lynne Dawson i Matthew Best realizowali swoje partie z większym zaangażowaniem (przynajmniej tak to wyglądało i brzmiało na zewnątrz), ale niezwykle giętkiemu, o prześlicznej barwie tenorowi Charlesa Danielsa i głębokiemu mezzosopranowi Patricii Bardon także nic nie można zarzucić. Warto też zauważyć, że właściwie wszyscy soliści mieli jakieś (pewnie niewielkie) kłopoty z drogami oddechowymi, co można było wywnioskować z licznych kaszlnięć, chrząknięć, pociągnięć nosem itp. w momentach, kiedy nie śpiewali. A mimo to śpiewali anielsko!

Gdy przebrzmiały ostatnie akordy Amen, publiczność jak jeden mąż wstała z miejsc i zgotowała wszystkim wykonawcom, a w szczególności dyrygentowi długotrwałą burzliwą owację. Był to przecież ostatni występ Kazimierza Korda w roli dyrektora warszawskiej Filharmonii i to występ wspaniały. Oczywiście bisowano Alleluja, którego publiczność wysłuchała, zgodnie z tradycją, stojąc.

Wieczór ten stał się okazją do licznych podziękowań dla Kazimierza Korda za jego 25-letni trud na stanowisku szefa FN. Były wiązanki i kosze kwiatów, oficjalne i prywatne, prosto z widowni. Minister Kultury Andrzej Celiński uhonorował artystę odznaczeniem Zasłużony Dla Kultury Polskiej i listem gratulacyjnym. Podsekretarz Ministerstwa Spraw Zagranicznych w imieniu ministra Włodzimierza Cimoszewicza wręczył maestro Kordowi i Filharmonii Narodowej dyplomy uznania za najlepsze ambasadorowanie Polsce poza jej granicami – sprawiliście Państwo, że na świecie przestano mówić o polskiej gospodarce i zaczęto mówić o polskiej muzyce – powiedział.

Wszystkie wystąpienia nagrodziła oklaskami wierna Filharmonii publiczność, która przecież również żegnała tego wieczoru dyrektora Korda. Rozczaruję Państwa i nie powiem, że jest to mój w ogóle ostatni występ tutaj – zażartował maestro. – Kiedy trochę odpocznę, bo jestem bardzo zmęczony po trudach dyrektorowania, chętnie powrócę na tę estradę, oczywiście, o ile nowy szef mnie zaprosi – powiedział Kazimierz Kord.

Katarzyna K. Gardzina

PS Przy okazji 100-lecia Filharmonii ukazała się monografia zawierająca eseje historyków i muzykologów, historię budynku, sylwetki artystów występujących w Filharmonii. Publikacja została wydana dzięki pomocy Fundacji Bankowej im. L. Kronenberga oraz Banku Handlowego w Warszawie S.A. Do nabycia w kasach Filharmonii Narodowej.