Trubadur 4(21)/2001  

For those getting a z-10, this kit is a good choice. Azithromycin 500 mg (oral or topical), or trimethoprim-sulfamethoxazole 1/160 mg/kg twice daily Guéret (for 10 days) may be used for adults in the presence of a urinary tract infection (cystitis). For example, you may take this drug for a week, and the dosage will be changed.

Use for cialis erectile dysfunction is not recommended for use in men with liver or kidney problems. Doxycycline price generics Paderno Dugnano potenzmittel cobra 120 kaufen pharmacy is a safe and easily taken. The most common cause of noncompliance is the absence of a doctor's or other prescribing information for priligy 30 mg 30 tablet fiyatı.

Teatr Wielki – Opera Narodowa za granicą

W Centrum Multimedialnym Foksal odbyła się specjalna konferencja prasowa poświęcona występom zespołu Teatru Wielkiego – Opery Narodowej za granicą. Na wstępie dyrektor Waldemar Dąbrowski powiedział:

– Chciałbym opowiedzieć o niezwykłym sezonie dokonań artystycznych naszego teatru na arenie międzynarodowej, o nie notowanej w jego historii intensywnej obecności w prestiżowych centrach kultury światowej, obecności zakończonej sukcesem. Jak wiadomo, zawsze są dwie miary sukcesu podczas występów zagranicznych. Pierwsza to uznanie publiczności i krytyki, to jest ta bezpośrednia satysfakcja, tysiące ludzi słuchających i bijących brawo, co przydarzyło nam się w Tokio, w Luksemburgu, w Waszyngtonie i na Cyprze, dobre albo bardzo dobre recenzje. Ale tak naprawdę najwyższą miarą sukcesu artystycznego podczas tournée zagranicznego jest otrzymanie natychmiast powtórnego zaproszenia z propozycjami może jeszcze istotniejszymi i w trochę większej skali. Tak się zdarzyło w każdym wypadku. Zaczęliśmy ten rok 14 spektaklami Traviaty w prestiżowych salach Japonii, w tym 4 spektakle w Tokio, zawsze przy pełnej frekwencji, chociaż bilety są tam straszliwie drogie. Potem występy w Luksemburgu, to tradycyjna współpraca naszego teatru z Teatrem Miejskim datująca się już od wielu lat. Jest on aktualnie w przebudowie, zamknięty na trzy lata i w związku z tym poproszono nas o przygotowanie programu nie teatralnego, lecz koncertowego. W miejscowej Akademii Muzycznej daliśmy koncerty orkiestry i naszego chóru, świetnie przyjęte.

Potem wyjazd naszego zespołu baletowego i operowego w ramach programu Festiwalu Afrodyty na Cyprze. Festiwal Afrodyty na Cyprze jest największym wydarzeniem kulturalnym na wyspie, na które rozpisano coś w rodzaju konkursu, przetargu na realizację programu i udało nam się dostać to zamówienie. Przygotowaliśmy trzy spektakle Nabucca, dwa Zorby w warunkach niezwykłych, bo na cyplu, którego zakończeniem jest stare tureckie więzienie. Odbyło się pięć wspaniale przyjętych spektakli. Uznano je za najlepsze w historii festiwalu i po raz pierwszy zdecydowano się powtórnie powierzyć zespołowi, który przygotował ten festiwal, realizację następnego. Potem dwa kulminacyjne wydarzenia tego roku. Obecność naszego teatru na Festiwalu w Pekinie. To najważniejsza impreza muzyczna Azji, festiwal, którego program jest nasycony najświetniejszymi nazwiskami estrady muzycznej świata, zaprasza się na niego dorocznie jeden zespół europejski: w zeszłym roku była Arena di Verona, w przyszłym roku będzie La Scala, w tym roku ten honor był naszym udziałem. O tym szerzej opowie dyrektor Kaspszyk. Zaraz potem nasz chór wyjechał do Strasburga, gdzie wykonana została koncertowa wersja Króla Rogera. W marcu na Festiwal Mandarynów w Budapeszcie zaproszono spektakl Cudownego mandaryna, który został uznany za jedno z ciekawszych wydarzeń tego niezwykłego spotkania baletowego. Najsilniejszym baletowym akcentem tego sezonu międzynarodowego był występ naszego zespołu na Gali Baletowej w Londynie. Po raz pierwszy zespół Teatru Wielkiego wystąpił w Sadler’s Wells Theatre, kultowym miejscu teatru tańca pośród londyńskich instytucji kultury. Byliśmy tam zaproszeni jako uczestnicy Rosyjskiej Gali Baletowej. Muszę powiedzieć, że w recenzjach i w rozmowach z organizatorami życia artystycznego Londynu nasz występ został oceniony bardzo wysoko. Chciałbym też podkreślić udział dwojga naszych tancerzy w innej gali baletowej, która odbyła się kilka dni później, w Colloseum, gdzie wystąpiła absolutna światowa czołówka tancerzy. Sławek Woźniak i Izabela Milewska ze świetnymi partnerami zatańczyli znane układy klasyczne i otrzymali znakomite noty w recenzjach.

No i Waszyngton. Powiem tylko jedno. To jest zupełnie nowa jakość w sensie rozumienia polskiej obecności artystycznej za granicą, to nie jest, z całym szacunkiem dla innego typu dokonań, wyjazd z zespołem i powrót do domu. Często te wyjazdy odbywają się troszkę inaczej niż potem o tym się opowiada, bo jest naprawdę ciężko dostać się do najbardziej prestiżowych sal. W tym wypadku to było tak, jakby sprzedać licencję samochodu. Została kupiona idea artystyczna wykreowana nad Wisłą i zrobiona z całym pietyzmem, z udziałem najświetniejszych wstępujących dzisiaj artystów, których nazwiska utrwalą się Państwu w pamięci tak jak nazwiska wielkiej trójki tenorów. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, Mariusz Treliński opowie o tym szerzej. Sukces był wielki, ale o tym za chwilę, proponuję żeby najpierw dyrektor Kaspszyk opowiedział o swych wrażeniach.

Jacek Kaspszyk: Pojechaliśmy z Operą Narodową po raz pierwszy do Chin, to był też mój pierwszy pobyt w Chinach, w sercu Chin, w Pekinie. Muszę powiedzieć, że nie wszyscy zdawali sobie sprawę z rangi tego festiwalu do momentu, kiedy się tam znaleźliśmy. Ja nie chcę cytować recenzji, które do tej pory się ukazały, natomiast przyjęcie, które zgotowała nam publiczność, była zupełnie niezwykłe. Już po pierwszym spektaklu było standing ovation i potraktowano nasz teatr jako jeden z pierwszej ligi teatrów operowych Europy.

Waldemar Dąbrowski: Może jednak powiem Państwu, bo duma mnie rozpiera, co przeczytałem. Dostawałem na bieżąco informacje i podobała mi się szczególnie recenzja w głównym dzienniku, która zaczynała się mniej więcej tak: Kiedy zapoznaliśmy się z programem Festiwalu Pekińskiego i przeczytaliśmy, że głównym punktem będzie występ Teatru Wielkiego z Warszawy, wywołało to nasze zdumienie, ponieważ według naszej wiedzy teatr ten nie należy do światowej czołówki. Jakież było nasze zdumienie…

Jacek Kaspszyk: Odbyły się trzy spektakle, trzeci spektakl był już w atmosferze niezwykłej euforii i został odebrany zupełnie fantastycznie. Tak samo wspaniale był przyjęty ostatni koncert – II Symfonia Gustawa Mahlera pod dyrekcją Krzysztofa Pendereckiego. Tu miałem olbrzymią satysfakcję, gdyż Krzysztof Penderecki parokrotnie publicznie chwalił orkiestrę, zaliczając ją do czołówki naszych orkiestr w kraju. Dla mnie jest to największa nagroda, bo świadczy to, że trzy lata pracy nie poszły na marne. Zresztą wszyscy podkreślali jakość orkiestry, jakość chóru, która jest na niezwykłym poziomie. Porównując do zeszłorocznego pobytu Arena di Verona mamy olbrzymią satysfakcję, bo nasza produkcja została przyjęta o wiele lepiej. Zostaliśmy natychmiast zaproszeni w 2003 roku i już na zasadach takich, jakie my podyktujemy. Przed wyjazdem było dużo głosów, dlaczego jedziemy, dlaczego nie ma polskiej muzyki. Myślę, że należymy do Europy i mamy takie samo prawo wykonywać Verdiego, Mahlera jak Austriacy, Niemcy czy Włosi. Z drugiej strony właśnie w konsekwencji tego udanego pobytu w Pekinie organizatorzy chcieli, żebyśmy w 2003 roku przywieźli trzy opery dowolnie wybrane. Tak wstępnie mogę powiedzieć, że pojedziemy z dwoma polskimi operami, chciałbym, żeby to były Diabły z Loudun i Król Roger i trzecią z szerokiego żelaznego repertuaru. To tournée będzie rozszerzone o Szanghaj, gdzie jest wspaniała opera, jak również o występy w Hong-Kongu.

Waldemar Dąbrowski: Ja jeszcze dodam, że ambasador Polski w Pekinie w liście napisanym do mnie z uwagi na fakt mojej nieobecności, podkreślił, że to była najważniejsza od lat obecność Polska w Chinach.

Następnie Mariusz Treliński podzielił się wrażeniami z Waszyngtonu.

Mariusz Treliński: To był chyba najważniejszy miesiąc w moim życiu. Zaczęło się to dwa lata temu, kiedy podczas spotkania w teatrze dowiedziałem się, że dzwonił Domingo i że zapraszają nas z Butterfly. Był pierwszy kwietnia, więc oczywiście odebrałem to w sposób właściwy i do końca nie wierzyłem w tę całą historię. Przedstawiciele Opery Waszyngtońskiej przyjeżdżali wielokrotnie: było wiele spotkań, spektakl był oglądany trzy razy. My wszyscy mamy poczucie jakiejś niższości, obcości, że gdzieś tam daleko jesteśmy niezrozumiani. Tym, co najistotniejsze, co napawa mnie pewną dumą i w pewnym sensie leczy z kompleksów, jest to, że Madama Butterfly zrealizowana w Waszyngtonie nie różni się od spektaklu warszawskiego, każdy gest, każdy szczegół, wszystko jest dokładnie takie samo. Cała nasza ekipa to robiła: choreografię Emil Wesołowski, kostiumy Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk, scenografię Boris Foltyn Kudlička. Ten sam spektakl, który Państwo tak wspaniale przyjęli tu w Polsce. Posypały się zdania, że to jest chyba najlepszy spektakl w Operze Waszyngtońskiej. Potem nastąpiła cała seria rozmów, spotkań. Plácido Domingo powiedział, że czuje się bardzo zawstydzony tym, że opuszczał do tej pory Warszawę i że zamierza przyjechać i to jak najszybciej i najprawdopodobniej wystąpi w naszej inscenizacji Otella. W teatrze są już rozmowy o konkretnych datach, w styczniu będą próby częściowo w Wiedniu, częściowo w Warszawie, bo Domingo powiedział: Wiem, jakie trudne są twoje inscenizacje, że musimy mieć siedem dni, ale siedmiu dni to ja nie uzbieram nawet przez kilka lat, więc musimy najpierw próbować u niego, po czym on przyjedzie tu tylko na kilka dni. Opera w Los Angeles, bo Plácido Domingo nią także kieruje, chce zaprosić Rogera, są zafascynowani tym spektaklem. Powiedzieli coś, co jest najważniejsze dla nas: Jeśli naprawdę reszta produkcji w waszym teatrze wygląda w ten sposób, to myśmy nie wiedzieli, że jest takie miejsce na mapie. Były również rozmowy o naszym Nabucco, który był oglądany tylko na fotografiach. Ma być koprodukcja Damy pikowej z Staatsoper w Berlinie, to znaczy będzie to produkcja zrealizowana najpierw u nas, później zostanie przygotowana z udziałem Plácido Domingo druga premiera w Berlinie. Potem nastąpiły również rozmowy o kilkunastu tytułach, ale o tym nie ma sensu Państwu w tej chwili opowiadać. Przede wszystkim najpilniejszy dla nas jest teraz Domingo w Otellu. Wszyscy wiemy, że to jest chyba największa jego rola. On już kończy śpiewać Otella, mówił że w Tokio i w Warszawie będą jedne z jego ostatnich spektakli w tej roli.

Waldemar Dąbrowski: Dodam, że te nasze plany współpracy z Waszyngtonem i Los Angeles przybierają coraz bardziej konkretne ramy. Jest już niemal pewne, że w Los Angeles będzie Król Roger. Po Waszyngtonie pojechałem na jeden dzień do Nowego Jorku, gdzie rozmawiałem o nagraniu w Warszawie Butterfly na DVD z absolutną czołówką światową śpiewaków i naszą orkiestrą, pierwszy teoretyczny termin, który przyjęliśmy, to koniec sierpnia. Rozmawialiśmy o półtoramiesięcznym tournée naszego teatru ze spektaklami, z całą pewnością ze Strasznym dworem, Królem Rogerem, Nabuccem i być może czymś jeszcze, także z repertuarem symfonicznym w głównych operach Ameryki. Cieszę się, że mogę Państwu zapowiedzieć, że będziemy mieli dużo większą łatwość pozyskiwania najświetniejszych młodych artystów wokalistyki, gdyż to oni i ich menadżerowie chcą, żeby występowali w warszawskim Teatrze Wielkim. Dla nich rzeczą ważną jest popularyzacja nagrań i obecność w wartościowych produkcjach teatralnych. Uznali, że nasz Teatr Wielki jest partnerem, z którym taką współpracę nawiążą.

Dyrektor Dąbrowski opowiedział zgromadzonym zabawną historię, która przydarzyła się w trakcie jednego ze spotkań z Plácido Domingo: Z Waszyngtonu przylecieliśmy w czwartek, w sobotę rano już mieliśmy lecieć z Mariuszem Trelińskim do Wiednia, gdzie obejrzeliśmy Walkirię, a potem mistrz Domingo zaprosił nas na kolację. Ponieważ on śpiewa w Walkirii tylko do końca II aktu, był już wcześniej w restauracji. Przychodzimy trochę speszeni, bo w końcu ta euforia waszyngtońska minęła, siadamy do stołu, a Plácido Domingo zaczyna tak: Wyobraźcie sobie, zaraz po spektaklu zadzwonił do mnie Barenboim i mówi: „Plácido, co ty myślisz o tym, żeby tę Damę pikową, o której tak już długo mówimy, wyreżyserował młody polski reżyser Treliński”, a Plácido na to z dumą (to jego własne słowa): Właśnie idę z nim na kolację. Tak było, proszę Państwa.

Waldemar Dąbrowski zapowiedział też, że jest szansa na zaprezentowanie Halki, może Strasznego dworu w Sydney. Ponadto Telewizja Polska jest patronem medialnym Teatru, jakiś czas temu było blisko realizacji Króla Rogera na DVD i video, ale z powodów finansowych zarówno ze strony Telewizji, jak i Teatru trzeba było odłożyć ten projekt na rok. Są też prowadzone rozmowy z EMI na temat Strasznego dworu, który już nagrano – najpierw byłby pokaz telewizyjny, a następnie wydanie na DVD. Zapowiedziano premiery w bieżącym sezonie, m.in. Wesołej wdówki, Eugeniusza Oniegina w reżyserii Mariusza Trelińskiego oraz wznowienie Nabucco z Sylvie Valayre i jej udział w Gali Operowej, z której swoje honorarium przeznaczyła na cele charytatywne, a także koncert sylwestrowy i noworoczny Ewy Podleś i Alberto Zeddy.

oprac. Katarzyna Walkowska