Trubadur 1(22)/2002  

It is cheap as it is available at affordable prices. If Púchov there is a problem with the drugs or the medicine, the pharmacy. We have been in the drug business for over 20 years, with a proven track record of quality and reliability.

My doctor prescribed me the nolvadex for my low blood pressure, which is the same reason that i was having my issues. Doxycycline used viagra 25 mg generico preco for the treatment of infections caused by bacteria that are resistant to other antibiotics. It is also used with ovulation stimulation for women in an attempt to get pregnant after they have tried to become pregnant for about six months.

Janusz Żełobowski
Modelowy artysta teatru muzycznego

Operetka jest swoistą bajką dla dorosłych, ale jest przecież dużą porcją całkiem dobrej muzyki, a więc jest w niej co śpiewać. Od wykonawców wymaga właściwie tylko dwu rzeczy: pięknego głosu i dobrego aktorstwa. I z tym właśnie bywa największy kłopot. Historia polskiej wokalistyki odnotowuje jednak kilka wspaniałych karier i w tej dziedzinie sztuki muzycznej. I jedną z nich pragnę w tym właśnie szkicu przypomnieć.

Janusz Żełobowski, bo o nim będzie mowa, jest artystą niezwykłym. W swej sztuce potrafi bowiem łączyć to, co udaje się niewielu: piękny głos ze znakomitą aparycją i wyjątkową kulturą sceniczną. Dlatego uważany bywa często za wprost modelowy przykład artysty teatru muzycznego.

Janusz Żełobowski urodził się w Wilnie i w okolicach tego miasta upłynęło jego dzieciństwo i wczesne lata młodzieńcze. Średnią szkołę ukończył już po II wojnie światowej w Olsztynie w 1952 roku, kształcąc się równocześnie muzycznie. Po nieudanej próbie dostania się na warszawską Akademię Muzyczną, w 1953 roku znalazł się w Krakowie i został studentem krakowskiej AM w klasie śpiewu solowego prof. Bronisława Romaniszyna (1880-1963, znanego ongiś tenora, ucznia samego Jana Reszke). Dyplom uzyskał w 1959 roku. Później doskonalił jeszcze swój głos u równie znanego krakowskiego pedagoga, prof. Gustawa Serafina. Pierwsze sukcesy wokalne młody śpiewak odniósł w trakcie nauki: wyróżnienie na I Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaków w Warszawie (1951) i nagroda na Międzyuczelnianym Konkursie Mozartowskim w Katowicach (1956). Także jeszcze przed ukończeniem studiów, w 1957 roku, debiutował na krakowskiej scenie operowej. Śpiewał liryczną partię Almavivy w Cyruliku sewilskim Rossiniego. Po tym występie recenzent zauważył: Żełobowski doskonale się prezentuje, aktorsko jest naturalny, śpiewa głosem równym, bez forsowania, spokojnie prowadzonym. Na scenie operowej Janusz Żełobowski wystąpił także w Opowieściach Hoffmanna (Natanael), Pajacach (Beppo), Strasznym dworze (Damazy), Madamie Butterfly (Goro) i w Odprawie posłów greckich (Narrator) oraz w roli tytułowego Fra Diavolo w operze Aubera. O tej jego ostatniej partii operowej napisano: Żełobowski jest prawdziwą gwiazdą wieczoru. Doskonały aktorsko, posiada głos o pięknej barwie i włada doskonale techniką śpiewu. Premiera Fra Diavolo odbyła się w 1967 roku. Janusz Żełobowski był wtedy już właściwie związany ze sceną operetkową Krakowskiego Teatru Muzycznego i uznany za jej pierwszego amanta. A w operetce zadebiutował w 1959 roku partią Alfreda w Zemście nietoperza J. Straussa. O decyzji podjęcia repertuaru operetkowego sam artysta tak mówi: Po zagraniu kilku mniejszych ról operowych poczułem się troszkę jakby „na rozdrożu”, nie wiedząc, co dalej ze sobą począć. Wtedy właśnie zaproponowano mi rolę Alfreda w „Zemście nietoperza” Straussa. Z wielką ostrożnością przyjąłem tę propozycję, zagrałem Alfreda i zostałem zauroczony operetką!

To zauroczenie zaowocowało kolejnymi partiami: Juan Domingo (Clivia), John Smith (Kariera Panny Mary), Edwin (Księżniczka czardasza), Obolski (Fajerwerk), Andrzej (Panna Wodna), Rene (Cnotliwa Zuzanna), Jean (Loża królewska), Barinkay (Baron cygański), Fred (My Fair Lady), Adam (Ptasznik z Tyrolu), Hrabia (Wiedeńska krew), Ali (Miłość szejka), Porucznik (Dama od Maxima), Igor (My chcemy tańczyć), Daniło (Wesoła wdówka). Występował więc Żełobowski w operetce klasycznej, współczesnym musicalu, polskiej i zagranicznej komedii muzycznej. Był artystą dosłownie wszechstronnym. Jego sztuka budziła niezmienny podziw, uznanie i szeroki aplauz publiczności. Nigdy nie znudziły mu się zwłaszcza role książąt, hrabiów, baronów. Trzeba patrzyć na bohaterów operetek jak na fotografie z dawnych lat, słuchać melodii, które są nadal piękne i młode – mówi artysta. Recenzenci systematycznie podkreślali jego znakomitą aparycję, dobre aktorstwo i ładnie brzmiący, ciekawy w barwie głos.

I bardzo szybko upomniała się o Janusza Żełobowskiego Operetka Warszawska. Zadebiutował na jej scenie w Baronie cygańskim w czerwcu 1970 roku (na zaproszenie dyr. Tadeusza Bursztynowicza), a stałym solistą został już rok później. Z Krakowa odchodził w glorii chwały, pozostając we wdzięcznej pamięci publiczności i kolegów. Oto fragment opinii, jaką wydał artyście ówczesny dyrektor krakowskiej sceny Andrzej Rozmarynowicz: W zespole, w którym pracował, był ogólnie lubiany za swój stosunek do pracy i kolegów, należy również podkreślić rzetelną pracowitość oraz wielką popularność wśród publiczności krakowskiej. Janusz Żełobowski jest dziś wybitnym artystą w Polsce.

Okres związku z Operetką Warszawską, trwający do roku 1995, to czas dalszego rozwoju artystycznego śpiewaka, rozszerzania i urozmaicania jego repertuaru i kolejnych triumfów scenicznych. Człowiek z La Manczy, Życie paryskie, Hrabina Marica, Rose Marie, Król walca, Bal w Savoyu oraz kilkadziesiąt innych operetek i musicali, polskich i zagranicznych to dorobek Janusza Żełobowskiego w owym okresie. O jego interpretacji partii Księdza w Człowieku z La Manczy napisano: piękne songi Mitcha Leigha, choć nie stawiają szczególnie wielkich wymagań wokalnych, muszą być śpiewane wyraziście pod względem rytmicznym i z czystą intonacją, a zadaniom tym sprostał szczerze mówiąc jeden tylko Janusz Żełobowski. A po występie w Rose Marie tak oceniono kreację artysty: dobry wokalnie artysta o znakomitych warunkach scenicznych oraz Jim z tej operetki to jego popisowa rola, o czym świadczą entuzjastyczne brawa na spektaklach.

Wszystkie jego warszawskie kreacje ponownie potwierdziły niepowtarzalny talent artysty wzbogacony o dojrzałe aktorstwo, elegancję sceniczną i wielką wyrazistość wokalną. Najtrafniej scharakteryzował to Jerzy Waldorff lakonicznie stwierdzając: Janusz Żełobowski – piękny głos, takaż aparycja! Lata 70-te i 80-te to także czas, w którym Janusz Żełobowski często występował poza macierzystą sceną, śpiewał więc z olbrzymim powodzeniem w Teatrze Muzycznym w Łodzi (Bal w Savoyu, My Fair Lady), Operetce Dolnośląskiej we Wrocławiu (Miłość szejka, Wesoła wdówka), na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku (Wesoła wdówka), w Poznaniu. Brał udział, przez około 16 lat bez przerwy (od 1971 roku) w radiowych Podwieczorkach przy mikrofonie. W 1982 roku wystąpił w benefisowym spektaklu swej pierwszej wielkiej partnerki scenicznej Iwony Borowickiej (Edwin w Księżniczce czardasza na scenie krakowskiej), parę lat później ponownie odwiedził Kraków, gościnnie śpiewając Higginsa (My Fair Lady, 1989).

Występował także i za granicą. Z zespołem stołecznej operetki śpiewał w Niemczech, Francji, Belgii, Austrii, Holandii, Szwajcarii, Czechosłowacji, Bułgarii, Korei, ZSRR, we Włoszech w operetkach Student żebrak Milloeckera, Błękitnej masce Raymonda, Baronie cygańskim i Zemście nietoperza J. Straussa oraz w Wesołej wdówce Lehara. Wypowiedziane przez niego w jednym z wywiadów pragnienie, by operetka była zawsze kochana przez publiczność i żeby widownia zawsze była pełna, a widzowie uśmiechnięci i spontaniczni w trakcie jego występów, staje się rzeczywistością. Jego nazwisko jest magnesem dla widzów

I tak było też 18 stycznia w Operetce Krakowskiej, gdy Janusz Żełobowski po kilkunastu latach nieobecności powrócił znów na swą pierwszą scenę, by zaśpiewać partię Ferliego w Księżniczce czardasza Kalmana. Zawsze wymagająca, ale i serdeczna krakowska publiczność nie zapomniała swego ulubieńca sprzed lat i zgotowała mu spontaniczny aplauz. Okolicznościowa wkładka do programu i wystawa ukazująca krakowski dorobek sceniczny śpiewaka były dodatkową oprawą tego spektaklu. A on sam potwierdził opinię artysty niezwykłego: wciąż piękny głos, wciąż ujmująca aparycja, kultura muzyczna i sceniczna. Na pełny sukces spektaklu zapracowali także jego partnerzy: Bożena Zawiślak-Dolny (Sylwia), Jan Zakrzewski (Edwin), Wojciech Wróblewski (Boni), Karin Kałucka-Wiktor (Stasi) oraz chór i orkiestra Opery i Operetki w Krakowie prowadzone przez Tomasza Lidę.

Jacek Chodorowski