Trubadur 1(22)/2002  

Take the medicine in a single dose, unless advised otherwise. The risk of heart problems with this medication is https://elaboraservizi.it/29823-xenical-farmacia-online-22433/ low, but it is still important that you are checked by your doctor or other health professional. We all know the feeling doxycycline price at dischem iu.

You may also get the medicine at your nearby hospital pharmacy. Shipping options are available in this section http://daniellottes.de/59466-metformin-axcount-500-mg-preiscytotec-kaufen-64253/ of the product page. There are various ways to treat chlamydia, including suppressive therapy with antibiotics such as doxycycline hyclate, oral antibiotics and sometimes other medications.

Viva! Belcanto

W stolicy Niemiec otwarto nową salę koncertowo-widowiskową Tempodrom na kilka tysięcy miejsc. Obiekt ufundowała pewna berlińska pielęgniarka, która wygrała pokaźną sumę na loterii… Koncert inauguracyjny odbył się w sylwestrowy wieczór, a jego bohaterami byli włoska śpiewaczka Lucia Aliberti (promująca właśnie swoją najnowszą płytę) i kierujący od 2000 roku Niemiecką Orkiestrą Symfoniczną w Berlinie Kent Nagano.

Zapowiedź wspólnego koncertu bardzo cenionej w Berlinie specjalistki od bel canta Lucii Aliberti i Kenta Nagano odnoszącego sukcesy przede wszystkim w muzyce współczesnej przyjęto z pewnym zdziwieniem. Jednak oboje artyści nawiązali znakomitą współpracę i koncert okazał się wielkim sukcesem. Nagano bardzo czujnie akompaniował Aliberti rozumiejąc specyfikę i potencjał jej głosu. Okazał się też wrażliwym odtwórcą muzyki Belliniego nadając orkiestrze miękkie i właśnie blecantowe brzmienie. W słynnej arii Casta diva z Normy Belliniego Aliberti zademonstrowała nieskazitelny rysunek frazy, kolorystyczne bogactwo swego głosu. Błyskotliwa cabaletta słuchaczy przyzwyczajonych do dramatycznej interpretacji np. Marii Callas mogła zaskoczyć szampańską lekkością i elegancją koloratury. Była to iście… sylwestrowa Norma! Wyjściem poza własne emploi okazała się aria Pace mio Dio z Mocy przeznaczenia, w której Aliberti zaskoczyła audytorium dramatyczną mocą głosu, znów wybitnym operowaniem paletą barw wokalnych i umiejętnością śpiewania piano tak, by wagę tego środka artystycznego odkrył słuchacz z najdalszych rzędów. Ma rację wybitny znawca opery Attila Csampai, gdy pisze, że Aliberti posiada moc – na czas trwania jednej arii – nadawania realnego kształtu całej tragedii postaci operowej, w jej ludzkim, wzruszającym wymiarze. Każdy dźwięk ma sens i głębię, jest przemyślany i odczuwany… To prawda.

Najnowszy recital Aliberti Viva! Belcanto opublikowany przez BMG Classics – RCA Red Seal udowadnia, że Sycylijka jest jedną z nielicznych dziś przedstawicielek autentycznego stylu bel canta. Składa się na to obejmujący dwie oktawy głos z dramatyczną, swobodnie przebijającą się przez chór i orkiestrę średnicą i liryczną, niemal seraficznie brzmiącą górą skali, w której Aliberti porusza się z absolutną swobodą koloratury. Zresztą stylistyczne bogactwo koloratury innej u Rossiniego (Una voce poco fa), innej u Donizettiego (sceny z Lukrezii Borgii i Marii Stuard), a jeszcze innej u Verdiego (aria z Luisy Miller) najnowszy recital włoskiej śpiewaczki ukazuje po mistrzowsku. Zarozumiałość Rozyny z Cyrulika sewilskiego ujawnia się tu w fenomenalnej koloraturze i pełnym fantazji następstwie barwnych tonów. Otwierająca recital finałowa aria Lukrezii z arcydzieła Donizettiego prezentuje szeroką amplitudę wokalną od melancholijnego timbru i delikatnego prowadzenia fraz po niespodziewane „natarcie” wyrażające się w szybującej w górę skali koloraturze… W koloraturowej, z pozoru beztroskiej arii z Lindy di Chamonix głos Aliberti brzmi na przemian melancholijnie i pogodnie, jakby jej bohaterka właśnie się rozstawała z surową rzeczywistością… Płyta i koncerty śpiewaczki istotnie zasługują na pełne przekonania zawołanie: Viva! Belcanto.

Janusz von Müsterwalde