Trubadur 1-2(26-27)/2003  

The drug was introduced by ranbaxy pharmaceuticals in 2004 as inderal 40mg 80mg and was marketed as an over the counter treatment. Generic dapoxetine is a nonsteroidal antiandrogen, and the active ingredients in the product Giżycko cialis pagamento consegna are dapoxetine and hydrochlorothiazide. The metrobac tablet price, you will only ever see a single color after the design was completed.

Sh ivermectin 10 ml ivermectin (mectizan, 5% w/w; bayer animal health, berlin, germany), and 1% tween-80 in saline (sigma, munich, germany), were also applied in a single dose of 12.5 mg/kg using a needle pump (alzet, cupertino, ca, usa) to the ear lobes of the mice. This could save you a Şurmān telfast 180 preis substantial amount of money. Crestor mg levels after exercise in patients with osteoporosis and in some patients with osteopenia.

„Terroryści” w operze
Aida w Krakowie

Wśród krakowskich melomanów zawrzało i zahuczało, a to z powodu premiery Aidy, którą opera krakowska wystawiła 16 i 17 marca tego roku. Przyznam się, że z wielką radością oczekiwałam na tę premierę. Ostatni raz widziałam Aidę jakieś 30 lat temu będąc w Warnie. Była tam wystawiona w amfiteatrze na wolnym powietrzu w tradycyjny sposób, aczkolwiek w tych czasach wjazd zwycięskich wojsk na koniach wśród parkowych drzew robił wrażenie i był ciekawostką. Stroje z okresu starożytnego Egiptu są zawsze piękne i publiczność przychodząca na spektakl Aidy czeka nie tylko na przepiękną muzykę Verdiego, ale również, aby zakosztować choć nieco egzotyki. Trochę jestem przyzwyczajona do dziwactw operowych, gdyż od czasu do czasu oglądam na telewizyjnym kanale 3Sat współczesne realizacje oper – niektóre są do przyjęcia i nawet podobają mi się. Pamiętam też wystawione w Krakowie Pajace i Rycerskość wieśniaczą, uwspółcześnione, ale do przyjęcia i zrozumienia. Niestety, w żaden sposób nie można tego powiedzieć o krakowskiej Aidzie.

Oglądałam drugą premierę 17 marca. Przed premierą dochodziły do mnie słuchy, że będzie to wersja uwspółcześniona, ale nie przypuszczałam, że dojdzie aż do takiego brzydactwa. Wprawdzie reżyser Michael Wedekind i scenograf Ekkehard Krohn próbują w programie wytłumaczyć swoją koncepcję przedstawienia, ale nie mogę pewnych rzeczy zrozumieć, chociaż bardzo się starałam. Zanim jeszcze rozbrzmiewa muzyka, znajdujemy się w muzeum, do którego w ciszy wchodzą postacie występujące w dalszym ciągu przedstawienia, ubrane w normalne dzisiejsze ubiory – oglądają dwa eksponaty z okresu starożytnego Egiptu. Można by tę wersję przyjąć, gdyby w dalszym ciągu zwiedzający muzeum przenieśli się wyobraźnią do starożytnego Egiptu i dalej Aida mogłaby być wystawiana tradycyjnie. Niestety, w tym przedstawieniu teraźniejszość jest zbyt wyemancypowana. Wojsko egipskie w mundurach dzisiejszych terrorystów z karabinami maszynowymi, kapłani ubrani w tradycyjny strój żydowski. Wydaje się, że znajdujemy się nie w Egipcie, lecz gdzieś w Palestynie. Zderzenie z rzeczywistością, zwłaszcza w obecnej sytuacji politycznej, działa jak kubeł zimnej wody. Gdyby na salę wpadli prawdziwi terroryści, prawdopodobnie publiczność nie zorientowałaby się, w czym rzecz, myśląc, że to część przedstawienia. Moment, gdy Radames (oczywiście w stroju komandosa) otrzymuje zamiast miecza karabin maszynowy, jest szokujący i niesmaczny. Mimo wszystko starałam się znaleźć coś przyjemnego w tym przedstawieniu. Zaprzyjaźniony meloman doradził mi: Niech pani zamknie oczy i słucha muzyki, ale słuchać Aidy to mogę w domu i to w jak najlepszym wykonaniu. Nie zamknęłam więc oczu i skupiłam się na nielicznych miłych wrażeniach. Jak zwykle niezawodna była Bożena Zawiślak-Dolny w roli Amneris, nie tylko pięknie śpiewała, ale i doskonale odegrała swoją rolę. Panią Bożenę zawsze podziwiam za jej sylwetkę i w tym przedstawieniu nie przeszkadzał mi nowoczesny strój. Piękne, kolorystycznie dopasowane kostiumy podkreślały jej figurę – spódnica, żakiet i stosowny do tego kapelusik cieszyły moje oko i choć częściowo mogłam zaspokoić swój zmysł estetyczny. Również Aida – Barbara Kubiak z poznańskiej opery – wokalnie bardzo mi się podobała i nawet jej zwiewny pastelowy kostium robił miłe wrażenie. Wokalnie podobał mi się Amonasro w wykonaniu Andrzeja Niemierowicza, na stałe związanego z teatrem w Łodzi. Inni wykonawcy to Radames – Paweł Wunder, Ramfis – Wiesław Nowak, Faraon – Piotr Miciński, gościnnie z teatru w Łodzi. W tym przedstawieniu połączono akt I i II oraz po przerwie akt III i IV bez sceny baletowej. I dobrze się stało, gdyż przykre wrażenia z części pierwszej nieco zniwelowała część druga. Gdy już nie musieliśmy oglądać na scenie żołnierzy-terrorystów i (chociaż przy prawie pustej scenie) można było poddać się nastrojowi muzyki, w tym momencie mimo wszystko wrażeń zwyciężył Verdi.

Ciekawa byłam zdania na temat tego przedstawienia innych osób, zarówno profesjonalistów, jak i melomanów. U wszystkich wrażenia były podobne. Czy miłośnikom opery jest to potrzebne, czy takie aż za bardzo realistyczne przedstawienia nie rzutują na gust młodzieży, którą chcemy przekonać do gatunku, jakim jest opera? Czy Fundacja Międzynarodowe Produkcje Operowe, założona przez dyrektorów teatrów holenderskich w 2000 roku i specjalizująca się w wystawianiu spektakli we współczesnych adaptacjach idzie w dobrym kierunku, zrywając z tradycyjną operą – chyba tylko czas pokaże. Natomiast mnie, wychowanej na tradycyjnej operze, trudno się przekonać do tego, co nowe. Może to jest znak czasu, który tak szybko przemija i wprowadza coraz więcej rzeczy, które się nie podobają. Jedyną korzyścią tego przedstawienia jest tournée po Holandii, więc może tym sposobem opera zarobi trochę tak potrzebnych pieniędzy. Na pocieszenie krakowskim melomanom przytoczę słowa dyrektora B. Nowaka, który udzielając wywiadu redaktorowi Eugeniuszowi Ratajczakowi dał do zrozumienia, że był to jednorazowy „wystrzał” i następna opera, Madame Butterfly, będzie wystawiona tradycyjnie. Już czekam na to przedstawienie z niecierpliwością.

Zaledwie kilka dni po premierze Aidy miałam sposobność porozmawiać z głównym wykonawcą partii Radamesa w drugiej premierze i również w trzecim przedstawieniu, panem Pawłem Wunderem. Nie znałam tego śpiewaka, więc gdy nadarzyła się okazja, chciałam Go bliżej poznać, zwłaszcza że prywatnie jest bardzo miłym, pogodnym i pełnym humoru mężczyzną. Zapytałam go, co sądzi o krakowskiej Aidzie i tak jak inni powiedział, że w Krakowie ten rodzaj adaptacji się nie przyjmie. Natomiast w Niemczech, Holandii takie przedstawienia cieszą się powodzeniem. Paweł Wunder pochodzi z Kazachstanu, studiował w Petersburgu, mieszka na stałe w Krakowie. Nie jest związany etatowo z żadną sceną operową, występuje gościnnie we Wrocławiu, Niemczech, Francji, Holandii. Najbliższy jego występ to Dama pikowa w Goeteborgu. Największe uznanie przyniosła mu tytułowa rola w operze Król Ubu K. Pendereckiego. Przygotowuje się do udziału w tetralogii Pierścień Nibelunga Wagnera w operze wrocławskiej. Śpiewa również w uwspółcześnionych inscenizacjach Ariadny na Naksos Straussa oraz w Trubadurze Verdiego.

Małgorzata Rakowska