Trubadur 1-2(26-27)/2003  

It was an extraordinary and tragic episode for both families. Mean (±sd) scores politically doxycyclin 200 1a pharma preis for various dermatologic signs and symptoms in the treatment and placebo groups. Find the lowest priligy prices for sale and lowest prices on the internet.

Coli, streptococcus, klebsiella, staphylococcus, neisseria and pseudomonas), some nonbacterial agents, and fungal infections (including candida species and aspergillus). In the uk, you can http://seglervereinschlutup.de/92645-tadahexal-20-mg-preis-42111/ use the nhs or your personal gp to get an initial assessment. Lexapro is for treating anxiety, insomnia, pain, and depression.

Brawura i śmiech

Bywają spektakle, które, choć tzw. szeregowe, po prostu trzeba opisać, aby utrwalić ich wyjątkowość. Spektakle świetne, porywające, zapadające w pamięć na całe lata. Ot, przychodzi człowiek do teatru, żeby jeszcze raz zobaczyć doskonale znane przedstawienie, spodziewa się nawet, że będzie dobre… Potem siada w fotelu, kurtyna się unosi i to jest to! Wyjątkowa chwila, wyjątkowa dyspozycja artystów, wspólna – artystów i publiczności – radość brania udziału w święcie sztuki. Takim świętem był bez wątpienia spektakl Córki źle strzeżonej, który miałam niezwykłą przyjemność oglądać 5 marca na scenie TW. Jeszcze niedawno pisałam o tym balecie z okazji jego wznowienia (Dodatek baletowy do nr 1 (22) 2002). (fot. E. Krasucka)Córka źle strzeżona była zresztą jednym z pierwszych przedstawień, jakie jako dziecko oglądałam w Teatrze Wielkim – znam ją na pamięć. Oglądałam różne doskonałe obsady głównych partii: Annę Grabkę i Janusza Mazonia, Łukasza Gruziela i Kamę Akucewicz, Mirosława Gordona i Beatę Więch, Andrzeja M. Stasiewicza i Anitę Kuskowską w rolach Lizy i Colasa, Emila Wesołowskiego, Zdzisława Ćwioro, Wojciecha Warszawskiego i Łukasza Gruziela w komicznej roli Wdowy Simone oraz Łukasza Gruziela, Krzysztofa Słonia, Andrzeja M. Stasiewicza i Michała Tużnika jako niefortunnego zalotnika Alaina. Ostatnio bardzo dobre kreacje głównych partii do tego łańcucha pokoleń dodali Izabela Milewska i Karolina Jupowicz (Lise) oraz Sławomir Woźniak (Colas).

W marcowym spektaklu, który tak mnie zachwycił wystąpili: Izabela Milewska – przekorna Lisetta, Andrzej M. Stasiewicz – Colas, Łukasz Gruziel – Wdowa i Michał Tużnik – Alain. Wszyscy zasłużyli na gorące brawa, jakich zresztą nie szczędziła im rozradowana publiczność, ale gwiazdą wśród gwiazd był tym razem odtwórca roli Colasa. Choć każdy występ Andrzeja Stasiewicza jest wspaniały, ten wydał mi się szczególnie porywający. Artysta dawno nie miał okazji wystąpić w jakiejkolwiek głównej roli, a to za sprawą kontuzji, która uniemożliwiła mu zatańczenie kilku spektakli Dziadka do orzechów w grudniu i styczniu. Teraz zaprezentował najwyższą formę, mistrzostwo techniczne, precyzję, lekkość, znakomite, wyraziste aktorstwo, zmysł komiczny i prawdziwą radość tańca. Swoją partię nafaszerował taką ilością łobuzerskich min, skoków i podskoków, że ze śmiechu o mało nie spadłam z fotela. Jednocześnie ani na minutę nie wypadł z roli demi-klasycznego amanta, radośnie i szczerze zakochanego w swojej Lizie. O doskonałych piruetach, podniebnych, niemal akrobatycznych skokach i cudownej linii w pozach z braku miejsca mogę tylko wspomnieć. Ta kreacja była całością, wszystko służyło jednemu celowi: wydobyć wszystkie walory wspaniałego baletu i wspaniałej roli.

(fot. E. Krasucka)

Rozradowany tańcem Colas porwał również swoją partnerkę. Izabela Milewska także dała z siebie wszystko tego wieczoru, choć baletomanom, którzy pamiętają jej olśniewające początki na warszawskiej scenie (Julia, Aurora) wydaje się, że Milewska nie do końca potrafi odzyskać dawną żywiołowość i mistrzostwo. To po prostu widać, kiedy zmaga się z partią, wtedy z jej twarzy znika uśmiech, pojawia się wyraz skupienia, a nawet zaciętości. Oczywiście, to widać tylko z bliska i nie jest najważniejsze, ale to także składa się na całościowy odbiór kreacji. Jak zwykle wspaniale – tak tanecznie, jak i aktorsko zaprezentował się Łukasz Gruziel. Wdowa Simone w jego wykonaniu jest szalenie sympatyczna, komiczna, ale z odcieniem delikatności – kochająca mamusia małej Lizy. Również Michałowi Tużnikowi (Alain) nic nie można było zarzucić. Zespół solistów i solistek występujących w rolach przyjaciół głównych bohaterów także spisał się na medal, z odpowiednią lekkością grała orkiestra pod batutą Michała Klauzy. Wszystko to razem złożyło się na elektryzujący wieczór, po zakończeniu którego widownia długo i gorąco oklaskiwała wszystkich wykonawców z doskonałym Colasem na czele.

Katarzyna K. Gardzina