Trubadur 1-2(26-27)/2003  

In fact, psychologists have noted that many people experience psychological distress if their face is either. We are not responsible for the disfunzione erettile l'aspirina ha lo stesso effetto del viagra Zapadnoye Degunino information provided on this page. Amoxicillin clavulanic acid (amc) (penicillin g potassium, clavulanic acid) is an antibiotic of the β-lactam family.

But before you take it, you need to understand what the drug is, who it works best on and how it can affect you. Your dose will depend on the type of condition https://burschenschaft.de/87525-fluconazol-200-mg-ohne-rezept-6545/ you have and how. Generic dapoxetine philippines are not regulated, sold over the counter without a prescription in the us, canada or europe.

Moje spotkania z Andrzejem Hiolskim

Moje pierwsze spotkanie z Panem Andrzejem Hiolskim miało miejsce w Filharmonii Lubelskiej, gdzie z towarzyszeniem miejscowej orkiestry wykonywał kantatę Johanna Sebastiana Bacha Ich habe Genug. Kończyłam wtedy podstawówkę. Zapamiętałam głównie jego frak i sposób, w jaki trzymał nuty, ale trzeba swoją fascynację od czegoś zacząć.

Potem była audycja Wojciecha Włodarczyka, którą prowadził razem z panem Hiolskim na antenie Drugiego Programu Polskiego Radia. Oczywiście nie skończyło się na wysłuchaniu tylko jednej audycji – słuchałam kolejnych. I to właśnie dzięki tym audycjom rozpoczęła się moja miłość do muzyki, a w szczególności do opery. Zakochałam się i w operze, i w głosie Andrzeja Hiolskiego. Słuchając tych audycji można było zapoznać się nie tylko z przedstawianymi sporadycznie nagraniami samego Mistrza, ale również z archiwalnymi nagraniami wielu wybitnych śpiewaków operowych i uwagami pana Hiolskiego dotyczącymi operowych interpretacji. To właśnie dzięki jego kolekcji po raz pierwszy usłyszałam tak wybitnych śpiewaków, jak na przykład Matti Talvela.

Zdobyłam kilka nagrań zarejestrowanych przez Andrzeja Hiolskiego, chociaż w tamtych czasach nie było to łatwe. Jednak z większością dzieł muzycznych w jego wykonaniu zapoznawałam się na żywo, podczas jego występów w różnych miastach.

Drugi raz na żywo miałam okazję go słuchać w Krakowie, w Sali Chełmońskiego w krakowskich Sukiennicach. Andrzej Hiolski zaprezentował wtedy repertuar romantyczny – pieśni Mahlera i Liszta. Pamiętam, że na bis wykonał pieśni neapolitańskie. Do tajemnic pana Hiolskiego należał sposób prowadzenia recitali. Śpiewał on tak, jakby śpiewał do wszystkich, a jednocześnie do każdego z osobna. Po koncercie miałam okazję wręczyć Andrzejowi Hiolskiemu kwiaty.

Po tym koncercie zaczęła się moja miłość do śpiewu bardziej praktyczna – zaczęłam śpiewać w chórze i myśleć o uczeniu się śpiewu.

Kolejne moje spotkanie z panem Hiolskim miało miejsce również w Krakowie. Koncert miał się odbyć w jednym z kościołów, ale ze względu na niską temperaturę przeniesiono go do Filharmonii Krakowskiej. Koncertem dyrygował Antonii Wit, a z Hiolskim zaśpiewała Zofia Kilanowicz. Szczególnie utkwiło mi w pamięci wykonanie przez Andrzeja Hiolskiego Niemieckiego Requiem Brahmsa. Po koncercie udało nam się razem z koleżanką z Klubu – panią Elą Mrzygłód – zdobyć autograf pana Hiolskiego.

Następny koncert Andrzeja Hiolskiego, którego miałam przyjemność wysłuchać, odbył się z okazji Dni Adama Didura w Sanoku. Andrzej Hiolski opowiadał kiedyś o Adamie Didurze, jak to udzielił jemu – młodszemu koledze po fachu – cennej rady: Ty dobrze śpiewasz, ja cię niczego nie będę uczył, tylko pamiętaj, że jesteś na scenie i śpiewasz zawsze każdy spektakl, jakby ostatni raz w życiu, czyli dajesz z siebie wszystko... Ale dobrze się stało, że Andrzej Hiolski rad wielkiego basa nie wysłuchał. Przebywałam akurat w Sanoku na wakacjach. Sanok żył Dniami Didura. Na koncerty śpieszył, kto mógł – nawet ci, którzy zwykle słuchają innego rodzaju muzyki. Jest to doprawdy piękna tradycja – sala Domu Kultury czy wnętrza kościołów, gdzie odbywały się koncerty, pękały w szwach. Zachwyciło mnie wykonanie przez Andrzeja Hiolskiego partii barytonowej w IX symfonii Beethovena.

Zwieńczeniem moich spotkań z panem Hiolskim była wizyta w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej na Traviacie. Andrzej Hiolski wykonywał tam partię Giorgio Germonta. Siedziałam w pierwszym rzędzie. Mogłam go dokładnie obserwować, również wtedy, gdy nie śpiewał. Było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie, w pełni zobaczyłam wtedy kunszt śpiewaka operowego. Giorgio Germont w wykonaniu Andrzeja Hiolskiego był postacią tragiczną i rozdartą wewnętrznie. Mimo zaawansowanego wieku nie sprawiały trudności panu Hiolskiemu różne gesty sceniczne, na przykład śpiewanie podczas przyklęknięcia. Stanowił filar całego zespołu, mimo że to Traviata jest główną bohaterką opery Verdiego.

Kiedyś miałam również okazję telefonicznie rozmawiać z panem Hiolskim w Radiu Kontakt Dwójki. Zadałam mu wtedy kilka pytań, w tym na temat reżyserii operowej. Podczas tej wizyty w Radiu Kontakt Andrzej Hiolski stwierdził, że nie wie, co zrobi, gdy nie będzie mógł już śpiewać. I Pan Bóg wysłuchał swojego śpiewaka, dając mu do końca życia możliwość śpiewania. Andrzej Hiolski niedługo przed swoją śmiercią planował dalsze występy.

Wiadomość o śmierci Mistrza raziła mnie jak piorun. Włączyłam radio i akurat trafiłam na audycję Redakcji Muzyki Operowej o panu Hiolskim, z której dowiedziałam się o tej tragicznej wiadomości. Nie spodziewałam się tego.

Po wybitnym artyście pozostały mi wspomnienia i, oczywiście, nagrania. Do moich ulubionych należy płyta, którą opublikowano przy pomocy Drugiego Programu Polskiego Radia Andrzej Hiolski, Arie operowe – Leoncavallo, Verdi. Posiadam również w wykonaniu Hiolskiego arie ze Strasznego dworu, pieśni Schuberta, Moniuszki, Schumanna, Stabat Mater, kantaty Bacha, Sonety miłosne Bairda. Słuchając tych nagrań można prześledzić, jak zmieniała się barwa głosu Andrzeja Hiolskiego, jak zmieniały się i dojrzewały jego interpretacje.

***

Na zakończenie chciałabym zamieścić prośbę. Poszukuję wspomnień i wszelkich materiałów na temat pana Andrzeja Hiolskiego, a także jego nagrań. Chętnych do podzielenia się swoimi wspomnieniami i materiałami o Andrzeju Hiolskim czy nagraniami w jego wykonaniu, proszę o kontakt.

Mój adres:

Joanna Długosz, ul. Jana Olbrachta 118D m. 27, 01-373 Warszawa

telefon: (22) 666-24-96, tel. komórkowy: 691-979-624

Joanna Długosz