Trubadur 1-2(26-27)/2003  

Celexa 50 mg is the generic name of celexa tablet. I’d like to speak to someone about a mortgage the new york post reported this week that the national rifle association, which has opposed any expansion of background checks, is in talks with gun control activists about creating effetto levitra quanto dura tepidly “a public campaign on the issues of mental health and gun control.”. If you are experiencing abnormal or excessive production of hormones such as testosterone, estrogen,

There are, of course, many reasons for this, but here are a few: Afraid it may not work, since Zadar levitra günstig bestellen i have no experience with these drugs and. There is limited evidence about the effectiveness of plaquenil as prophylaxis.

Gaude Mater Polonia
Warszawa, ósmego czerwca 2003
Placido Domingo doktorem honoris causa warszawskiej Akademii Muzycznej

TEMPO GIUSTO…

Birgit Nilsson powiedziała niegdyś, że Bóg miał dzień natchnienia, kiedy stwarzał Plácida Domingo. I miała rację. Obdarowany przepięknym głosem, talentem dramatycznym i zmysłem prawdziwego człowieka sceny, otrzymał też w darze dobre zdrowie, siły, nieposkromioną chęć ciągłego rozwoju i poznawania nowych rzeczy, odwagę, prawy charakter, inteligencję, szlachetne serce i – jako bonus, bez którego owych talentów i przymiotów wydaje się za dużo jak na jednego człowieka – przywilej zupełnie wyjątkowego obcowania z Czasem. Plácido ma głębokie poczucie kontynuacji dokonań w światowej rodzinie muzycznej, z szacunkiem mówi zawsze o swoich poprzednikach na operowej scenie i ciepło wspomina tych, z którymi dane mu było wystąpić, gdy kończyli karierę, a on rozpoczynał swoją. Jako niedościgniony artysta jest od dziesiątków lat chlubą naszych czasów, zarazem jednak przekracza ich ramy i wpisuje się w nieśmiertelność. Przyszły czas zachowa go również w pamięci młodych wokalistów, dla których teraz tak wiele chce i może zrobić. Przemawiając w Akademii Muzycznej, Plácido użył w anegdotce włoskiego terminu tempo giusto. Słowa te, w obu znaczeniach: jako tempo właściwe oraz właściwy czas, jak mało które oddają istotę jego życia i działalności. Plácido bowiem żyje w skrojonym na swoją miarę tempie, niewyobrażalnym dla postronnych, a najzupełniej giusto dla niego. Igraszki z czasem, jakim się oddaje, przemieszczając się stale w przeróżne miejsca naszego globu, nie naruszają najwyższego poziomu, rzetelności i niezawodności jego pracy. Niemal wszystko, co przydarza się w jego życiu prywatnym, toczy się we właściwym czasie: ma wspaniałą rodzinę – żonę, synów, obecnie już ośmioro wnucząt. Fazy jego wielkiej kariery również przebiegały a suo tempo, w swoim czasie, tak bardzo giusto dla jego talentu i legendarnej pracowitości. Zawsze wiedział, jak wybierać role, które partie śpiewać równolegle bez szkody dla głosu, w ilu spektaklach czy na ilu koncertach wystąpić w roku. Liczby i rozległość repertuaru są wprost niewiarygodne, ale dla niego to było i jest giusto. Od przeszło 40 lat pisze się o nim z zachwytem, szacunkiem i miłością. Teraz, gdy dwa lata temu wkroczył w swoje „sweet sixties”, jego wciąż wspaniała forma wokalna budzi tym większy podziw. Nieustannie honorowany, wyróżniany i nagradzany, od tytułu szlacheckiego, Medal of Freedom (najwyższe amerykańskie odznaczenie cywilne), przez komandorię Legii Honorowej po Medal Izabeli Katolickiej i Nagrodę Europejską 2003, musi znajdować właściwy czas, aby owe zaszczyty przyjąć i godnie za nie podziękować. A przecież dla niego wciąż trwa tempo giusto na to, co kocha najbardziej: występowanie na scenie, dyrygowanie, nagrywanie płyt… To bardzo piękne i tak bardzo właściwe, że z inicjatywy ministra Waldemara Dąbrowskiego, podjętej z zapałem przez władze czcigodnej Akademii Muzycznej w Warszawie, Plácido Domingo, jako szesnasty z kolei artysta i pierwszy wokalista, został uhonorowany tytułem doktora honoris causa tejże uczelni. To wcale nie znaczy, powiedział dyrektor administracyjny Akademii, Marek Bykowski, że czynimy tym zaszczyt naszemu Artyście, jest dokładnie odwrotnie, ponieważ to Akademia czuje się niezwykle zaszczycona, że Maestro ten tytuł raczył przyjąć.

Pośród obecnych na uroczystości luminarzy polskiej nauki i sztuki, pośród ambasadorów i dygnitarzy, On, którego zwą ambasadorem opery, był na jakże właściwym miejscu. Jak napisał prof. Michał Bristiger, …zjawisko, któremu na imię Plácido Domingo, wręcz nie ma porównań. Samą sztukę Jussi Björlinga czy Marii Callas można oczywiście poddać wobec jego realizacji ocenie porównawczej – znajdujemy się na szczytach kunsztu – ale oddziaływanie jego osobowości i jego sztuki w świecie dziś już globalnym inny przybiera charakter. Obejmuje to oddziaływanie chyba miliard uwielbiających go słuchaczy i widzów. Jest to oczywiście wielki osobisty triumf Tenorissima, a przecież jednocześnie wielki triumf Muzyki.

I triumf, dodajmy, tak gorąco przez nas, Trubadurowiczów, kochanej Opery, która w osobie Plácida Domingo zyskała w Polsce najznamienitszego orędownika. Dziękujemy, Maestro. Za wszystko.


PROGRAM UROCZYSTOŚCI

1) Hymn państwowy Rzeczypospolitej Polskiej

2) Otwarcie uroczystości przez Jego Magnificencję Rektora prof. Ryszarda Zimaka:

Za chwilę będziemy świadkami nadzwyczajnej i historycznej chwili. Oto do grona 15 doktorów honorowych naszej Alma Mater – Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, pragniemy zaprosić Artystę największego formatu, najwybitniejszego z grona wybitnych; światowej sławy tenora, dyrygenta, organizatora życia muzycznego na świecie, a także w ostatnim czasie promotora osiągnięć polskich artystów i polskiej sztuki operowej. Ponadto wspaniałego Człowieka sztuki – Maestro Plácido Domingo. (…)

Rektorowi najstarszej polskiej uczelni muzycznej wypada w tym miejscu tylko powiedzieć: Gaude Mater Polonia – Raduj się, Matko Polsko.

3) Gaude Mater Polonia

4) Wystąpienie promotora – dziekana Wydziału Wokalnego prof. Urszuli Trawińskiej-Moroz:

Każdy, kto Go zna, wie, że jest dobry, delikatny, wrażliwy. Domingo o swojej pracy mówi: Kiedy pracuję, czuję się jak dziecko, któremu dano cukierka. Wszystko jest ekscytujące i jestem pełen szczęścia i energii do śpiewania, to mnie unosi. (…) Gdy Go zapytano, jakie wartości ceni w drugim człowieku, odpowiedział: Dobroć, bo nie możesz być dobry bez odwagi, bez inteligencji, by potrafić dzielić się z innymi. Plácido Domingo ma świetny kontakt z publicznością, gdy się uśmiecha, czujesz, że Jego uśmiech wychodzi z serca. (…) Całe Jego życie i kariera jest dobrodziejstwem dla kultury światowej, dla wokalistyki, dla milionów ludzi, którzy potrzebują pomocy.

5) Wręczenie dyplomu

6) Wystąpienie maestro Plácida Domingo:

Dziękuję bardzo, Panie i Panowie!

Jestem głęboko wzruszony, że otrzymuję ten zaszczytny tytuł. Myślę, że nie ma nic bardziej podniosłego niż słuchanie młodych głosów, śpiewających Gaude Mater Polonia. Tworzenie muzyki – to realizacja celu, dla którego istnieje Akademia od samego początku, od wielkiego Chopina, poprzez Paderewskiego, po współczesne osobowości, jak obecny tu dziś maestro Rudziński i w końcu – ja. Jest naszym obowiązkiem obdarzać muzyką świat, w którym wszyscy żyjemy, szczególnie młodzież. Emocje, jakie przeżywamy, słuchając śpiewu i gry w tej znakomitej Akademii, sprawiają, że czujemy ciągłość pokoleń w muzyce, która przecież jest wieczna.

Ponieważ wiem, że inicjatywa nadania mi tytułu doktora honoris causa wypłynęła od ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego, jemu najpierw pragnę podziękować za ten ogromny zaszczyt, jak również rektorowi Akademii Muzycznej, profesorowi Zimakowi oraz wszystkim, którzy uczestniczyli w podjęciu decyzji i głosowaniu, a więc profesorowi Bristigerowi, memu koledze profesorowi Karczykowskiemu, profesorowi Marchwińskiemu i dziekanowi wydziału wokalnego, pani profesor Trawińskiej-Moroz. Proszę wybaczyć mój akcent przy wymawianiu polskich nazwisk – liczę na Państwa wyrozumiałość… [brawa] Chcę także podziękować ekscelencjom ambasadorom Hiszpanii, Meksyku, Argentyny, Rosji, Francji i innych krajów za to, że zaszczycili tę uroczystość swoją obecnością. Dziękuję rektorom uczelni z całej Polski oraz senatowi Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, obecnemu tu w osobach prorektorów i dziekanów wydziałów.

Jako hiszpański artysta i obywatel czuję się bardzo dumny z faktu, że zostałem kolejnym doktorem h.c. tej sławnej uczelni, zwłaszcza że nigdy dotąd nie występowałem w Warszawie. Zadebiutuję tu w październiku, śpiewając partię Siegmunda w Walkirii. [brawa, okrzyki] Mam też nadzieję dać koncert – nie wiem, czy mógłby się odbyć wcześniej, czy równolegle z występem w Walkirii, a może później. Chcę zaprezentować muzykę hiszpańską, zarzuelę, którą być może już Państwo wcześniej poznali. Powtarzam zawsze, że moi rodzice dali mi życie podwójnie – raz jak każdej istocie ludzkiej, a ponadto dali mi życie muzyczne, bo od wczesnego dzieciństwa mogłem słuchać muzyki, zwłaszcza właśnie zarzueli, która stała się dzięki temu bardzo bliska memu sercu. Wierzę, że będę miał okazję sprowadzić tę muzykę do Polski.

Czuję się zaszczycony, że znalazłem się w gronie znakomitych doktorów h.c. tej Akademii. Z niektórymi z nich miałem szczęście wspólnie występować, jak z Mścisławem Rostropowiczem i Jean-Pierre Rampalem. Jestem pełen podziwu dla dokonań innych doktorów h.c., żeby tylko wspomnieć kompozytorów, jak Rudziński, Lutosławski, Penderecki, Boulanger, czy wielkich pianistów jak Artur Rubinstein. Nie potrafię w pełni wyrazić mojego uznania dla uczelni, która wydała tak wielu wspaniałych artystów jak genialny pianista Ignacy Paderewski (zmarł w roku 1941, w którym ja się urodziłem), Wanda Landowska, Witold Lutosławski, Michał Kondracki. Akademii, która nosi imię Fryderyka Chopina, wielbionego na całym świecie. Każdy kraj chętnie pochwaliłby się tym artystą, Francuzi utrzymują swoją pisownię jego imienia i wymowę nazwiska, ale on był przecież tak bardzo oddany Polsce. Jako śpiewak operowy, czerpiąc inspirację z przebogatej twórczości Chopina, mogę tylko żałować, że nigdy nie napisał on opery. Zapewne wyrażam tu marzenie wielu śpiewaków – byłoby cudownie mieć muzykę Chopina w operowym repertuarze!

Polska to kraj wielu talentów w różnych dziedzinach sztuki, szczególnie silnie zaznacza się to w muzyce. Trudno wyjaśnić, dlaczego moja pierwsza wizyta w tak niezwykłym miejscu jak Warszawa nastąpiła dopiero w tym roku, w lutym. Odnoszę wrażenie, że Warszawa to szczęśliwe miasto, szczególnie teraz latem wydaje się żywe, pełne młodości. Nie chciałbym, broń Boże, nawiązywać do spraw politycznych, ale to miasto jest głęboko europejskie i wierzę, że Europa w końcu zjednoczy się w pokoju. Polska stanowi ważny element wśród państw europejskich. Zajmuje szczególne miejsce jako kraj silnie katolicki, kraj Papieża Jana Pawła II, wybitnej osobowości, tak bardzo przyciągającej młodzież. Mam nadzieję, że młodzi ludzie, tu i w całej Europie, dzięki miejscom jak ta Akademia, zrozumieją wagę muzyki i znaczenie zarówno poważnych studiów wokalnych, jak i w ogóle kształcenia umiejętności w innych dziedzinach na wyższych uczelniach.

Dziś, gdy mam 62 lata, każdy dzień kontynuowania kariery śpiewaka jest dla mnie dodatkowym błogosławieństwem, którego się nie spodziewałem. Jednak w tej chwili moim najważniejszym zadaniem staje się zapewnienie ciągłości w muzyce, przekazanie młodemu pokoleniu wszystkiego, czego sam miałem okazję nauczyć się od moich poprzedników i doświadczyć w ciągu przeszło 40 lat kariery. Czuję się za to odpowiedzialny i dlatego prowadzę coroczny konkurs wokalny Operalia, który zapewnia mi szerokie kontakty z młodą generacją śpiewaków. Mam nadzieję, że pewnego dnia będzie możliwe zorganizowanie kolejnej edycji Operaliów w Polsce.

Moja miłość do opery zaczęła się od słuchania nagrań wielkich artystów przeszłości. Kariery wybitnych tenorów, takich jak Jan Kiepura czy Jan Reszke, budziły mój podziw, szczególnie kariera Jana Reszke, którego repertuar obejmował opery francuskie, włoskie (w tym Otella) i niemieckie. W ciągu 40 lat spędzonych na scenie wielokrotnie spotykałem się z polskimi śpiewakami, z niektórymi występowałem, innych znam i podziwiam. Wymienię tu nazwiska Teresy Żylis-Gary, Wiesława Ochmana, Teresy Kubiak, Ewy Podleś, Stefanii Toczyskiej. To artyści bliscy mojemu pokoleniu, ale należy też wspomnieć o potężnej osobowości w świecie muzyki, szczególnie w USA – o Leopoldzie Stokowskim, który był gwiazdą i szeroko rozsławiał imię swej ojczyzny.

Obecnie jednym z moich najważniejszych zadań jest prowadzenie teatrów operowych w Los Angeles i Waszyngtonie. Właśnie jako dyrektor tych instytucji oglądałem kasetę z nagraniem Madame Butterfly, wystawionej w warszawskiej Operze Narodowej. Zafascynowała mnie ta inscenizacja i natychmiast zaprosiłem do Waszyngtonu jej autorów – Mariusza Trelińskiego i jego zespół, Borisa [Kudlickę] oraz Emila [Wesołowskiego], aby zaprezentowali tam swój spektakl. Madame Butterfly odniosła wielki sukces, a ja starałem się kontynuować nasze kontakty. Spotkałem się wtedy z Waldemarem [Dąbrowskim] i zdecydowaliśmy, że przygotujemy Don Giovanniego Mozarta w koprodukcji oper w Los Angeles i Warszawie. Przedstawienie pod dyrekcją Jacka Kaspszyka, dyrektora naczelnego i artystycznego Opery Narodowej, w inscenizacji Mariusza i jego zespołu – Borisa, Emila i projektanta kostiumów, Arkadiusa – stało się kolejnym sukcesem w Warszawie. Kilka dni temu odbyła się premiera w Los Angeles Opera, jednogłośnie chwalona przez tamtejszych krytyków i publiczność, a Mariusz Treliński jest teraz znany jako reżyser filmowy nie tylko w Polsce, ale i w Hollywood. Bardzo się cieszę, że pracujemy razem.

W Los Angeles odbyły się już trzy przedstawienia Don Giovanniego. Czwarte będzie miało miejsce dziś, w tym samym dniu, w którym tu w Warszawie zobaczymy premierę Jaskółki Pucciniego, w reżyserii mojej żony Marty, pod dyrekcją maestro Kaspszyka, zrealizowaną w koprodukcji z Los Angeles Opera i Operą Waszyngtońską. To kolejny etap naszej współpracy. W grudniu wezmę udział w premierze Damy pikowej w Berlinie, w reżyserii Mariusza Trelińskiego, który w 2004 r. powróci do Waszyngtonu, aby przygotować premierę opery Andrea Chénier. Myślimy także o nowej inscenizacji Borysa Godunowa dla Los Angeles. Nasza współpraca będzie się więc nadal rozwijała.

Na koniec pragnę przytoczyć anegdotkę o wydarzeniu, które wspominam jako jedno z niezwykle ważnych w moim życiu. Byliśmy z Danielem Barenboimem w paryskim mieszkaniu wielkiego pianisty, Artura Rubinsteina. Artur Rubinstein i Daniel Barenboim palili cygara, trwało to prawie 4 godziny, a ja, siedząc razem z nimi, niemal uwędziłem się w dymie, a jednak te 4 godziny były dla mnie wyjątkowym przeżyciem – wymianą myśli i doświadczeń w gronie muzyków, wspaniałe chwile dla każdego artysty – dyrygenta, instrumentalisty czy śpiewaka. Daniel Barenboim i Artur Rubinstein mieli wkrótce wykonać razem koncert – nie pamiętam już jaki – i w pewnej chwili Daniel zapytał: Maestro, jakie tempo powinno być w II części koncertu? Na co Artur Rubinstein odpowiedział po prostu: Tempo giusto. [brawa, śmiech]

Cóż, mogę tylko dodać, że to odnosi się do nas wszystkich, że owa wartość w muzyce, jaką jest tempo giusto, powinna być giusto – i dla nas, wykonawców, i dla dyrygenta, i dla publiczności, tej publiczności, która jest przecież najważniejsza podczas przedstawienia. Słowa Rubinsteina o tempo giusto znaczą w muzyce bardzo wiele.

Niezwykle cenię sobie kontakt z polską publicznością. Wystąpiłem dotąd w Katowicach [Zabrzu] i we Wrocławiu, z niecierpliwością czekam na Walkirię w Warszawie. Bardzo pragnąłbym też zaśpiewać wkrótce w Krakowie, który jest tak znanym i pięknym miastem.

Jestem ogromnie wdzięczny za ten wielki honor i mam nadzieję, że jeszcze przez wiele, wiele lat będziemy współpracować, że będę mógł tworzyć muzykę dla Was i z Wami, a Wy będziecie rozwijać się jako wielki, kulturalny, szczęśliwy i nowoczesny naród w XXI wieku.

Dziękuję bardzo.

7) Odczytanie oficjalnych listów gratulacyjnych

Przemówienie ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

Szanowny Doktorze honoris causa Akademii Muzycznej w Warszawie imienia Fryderyka Chopina, Magnificencjo, droga Marto, Panie i Panowie,

Mam poczucie wielkiej satysfakcji i prawdziwego wzruszenia, widząc tu, w Akademii Muzycznej, jednego z najświetniejszych artystów współczesności – Plácido Domingo – jako jednego z nas, przyjaciela Polski i Polaków, kultury polskiej. Są oczywiste powody, dla których Plácido bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje dzisiaj na ten honor. Artysta obdarza świat i życie smakiem, sensem i pięknem. Ludzie mogą się w nim przeglądać i patrzeć na swoją duszę. Artysta towarzyszy dziejom, symbolizuje ich bunt przeciwko absurdom czasu, symbolizuje ich dążenie do lepszego świata. Ale w tych swoich nieskończonych pytaniach i docieraniach do prawdy wszechrzeczy artysta jest także kruchością, zwątpieniem. Lecz ta kruchość i zwątpienie, poparta siłą talentu, mocą ducha i otwartością umysłu jest orężem po stokroć potężniejszym niż najgroźniejsze armaty. Potrafi zmieniać świat, potrafi czynić go lepszym. Takim artystą jest Plácido Domingo. Jeżeli myślimy o współczesnej kulturze, to z całą pewnością, zgrubnie rysując, spełnia ona dwie funkcje – intelektualnej zabawy i refleksyjnego wnikania w naturę ludzką, w tajemnice kultury człowieka i świata, który tworzy. Pomiędzy tą koncepcją rozrywkową i oświeceniową sztuki jest na stałe wpisany spór o sens, o jakość, o formę, o kontynuację. Pozycja, którą Plácido Domingo osiągnął pomiędzy współczesnymi, czyni go autorytetem rozstrzygającym w tej materii. Dzisiaj była mowa o tym niezwykłym tempie, które trzeba przyjąć, ażeby rzeczy nabierały kształtu i sensu.

Drogi Plácido, my dzisiaj przeżywamy wielki dzień. To jest dzień, w którym najpewniej spełnią się marzenia naszych dziadów i ojców, to jest dzień, w którym Polska rozstrzygać będzie o kształcie Rzeczypospolitej, a poprzez to o kształcie Europy. Nasz wielki poeta romantyczny, rówieśnik Chopina, Cyprian Kamil Norwid powiedział kiedyś, że aby być narodowym, prawdziwie narodowym, trzeba umieć być ponadnarodowym. I powiedział jeszcze, że aby być dobrym Polakiem – ale to samo dotyczy Hiszpana, Czecha, każdego Europejczyka – to nie wystarczy być człowiekiem dnia dzisiejszego, trzeba być jeszcze trochę przeszłym i bardzo przyszłym. Ja myślę, że Ty w swoich dokonaniach artystycznych, w tym rodzaju prestiżu, który w sposób zupełnie nieformalny osiągnąłeś pomiędzy najpierwszymi artystami świata, tym respektem, który dla Ciebie mają najwybitniejsi politycy i głowy koronowane, dowodzisz triumfu europejskiej postawy, która nakazuje budowanie mądrej, rozumnej równowagi pomiędzy czynnikiem tradycji a nowoczesnością. Miłość do dobrze wykonanej pracy, szacunek dla rzemiosła, umiłowanie piękna, tego starego i tego nowoczesnego – oto program uprawy duszy wielkiego Europejczyka, jakim jesteś. Za to kocha Cię też Ameryka, powierzając los swoich najświetniejszych instytucji muzycznych w Twoje ręce, za to kochamy Cię również i my, bowiem Ty jak nikt inny zająłeś się promocją polskiego talentu, o czym była tu już szeroko mowa.

Wywodzisz się z narodu, który wydał Cervantesa, Velazqueza, Picassa, Bunuela, jesteś prawdziwie wielką postacią Europy i świata, a od dzisiaj doktorem honoris causa Akademii Muzycznej imienia Fryderyka Chopina, członkiem naszej społeczności. I bardzo Ci za to dziękuję, najniżej jak potrafię, kłaniając się.

8) Gaudeamus


W WARSZAWIE BYŁO GORĄCO!

I to potrójnie: upał, referendum i sam Plácido Domingo! Uroczystość w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej zaczęła się o godz. 12 i trwała przeszło półtorej godziny. Na koniec zaproszono wszystkich na patio, gdzie po kilkunastu minutach pojawili się główni uczestnicy wydarzenia, już bez paradnych szat akademickich, wzniesiono toast i odczytano kilka kolejnych listów gratulacyjnych, po czym zaczęła się zupełnie nieoficjalna część spotkania. Poruszający się w zwartym kokonie ludzkim (i wśród licznej, ale dyskretnej ochrony), obfotografowywany i coraz to z kim innym rozmawiający Plácido Domingo imponował spokojem i naturalnością, z jaką przyjmował objawy zainteresowania i wręcz uwielbienia. Widziałyśmy, z jaką serdecznością rozmawiał z Borisem Kudlicką, jak zareagował, gdy Mariusz Treliński przedstawił mu swego syna, jak cierpliwie podpisywał wciskane mu w rękę pięknie wydane programy uroczystości, z jaką atencją traktował rozmówców, i tych bardzo utytułowanych, i tych co tylko bąkali coś nieśmiało, wpatrzeni w niego cielęcym wzrokiem. W stosownym momencie dopchnęłyśmy się do maestro Dominga, mówiąc, że jesteśmy z Polish Club of Opera Lovers… TRUBADUR – dokończył za nas – YES, I KNOW… Przyjrzał się ofiarowanym mu najnowszym numerom naszego pisma, powiedział, że „ten już ma” (chodziło o egzemplarz wręczony Marcie Domingo po konferencji prasowej w Teatrze Wielkim) i ucieszył się z pliku angielskich tłumaczeń tekstów, głównie wywiadów, ze znaczka klubowego oraz podziękowania „za całokształt”, jakim zakończyłyśmy nasz krótki desant. Cocktail-patio trwało jeszcze dość długo, przyjemnie było obserwować artystów, naukowców, rektorów, dyplomatów, licznie zgromadzoną młodzież, słowem tych, dla których dzień uhonorowania wielkiego tenora przez najstarszą polską uczelnię muzyczną był dniem wyjątkowym. Catering zaś był tak wyśmienity, że aż szkoda, że tak mało widziałyśmy pośród nas reprezentantów fachowej prasy muzycznej, znanych krytyków i przedstawicieli radiowej Dwójki.

Równie gorąco było wieczorem w Operze Narodowej podczas premiery Jaskółki. W lutym obecność Plácida Domingo w teatrze na Don Giovannim stanowiła dla publiczności miłe zaskoczenie, tym razem zaś czuło się atmosferę gorączkowego oczekiwania i gdy tylko państwo Domingo weszli do loży prezydenckiej, powitały ich okrzyki i burzliwa owacja na stojąco. Czułyśmy się jak w La Scali, w Met albo w Teatro Colon, gdzie publiczność żywiołowo wyraża radość i aplauz. Po spektaklu poszłyśmy, jak zwykle, za kulisy, tzn. na scenę przy spuszczonej kurtynie, aby PODZIĘKOWAĆ, POGRATULOWAĆ I WRĘCZYĆ, co dotyczyło tym razem głównie maestro Jacka Kaspszyka – za brzmienie orkiestry i smaczki interpretacyjne, Marty Domingo – za rzetelną pracę reżyserską, i maestro Dominga – ponieważ był Gościem opery i Warszawy w tym szczególnym dniu. Pani Marta dostała m.in. CD z muzyką Chopina w wykonaniu zespołu Novi Singers, a Plácido pośród innych naszych prezentów otrzymał słynne praliny od Bliklego, jako że uwielbia słodycze (mogłyśmy sobie na to pozwolić, bowiem jego poczucie humoru jest powszechnie znane). Po dniu pełnym wrażeń i wzruszeń byłyby jak znalazł, gdyby… mógł je sobie w spokoju skosztować. Ale cóż, trwała gorąca noc po gorącym dniu i wszyscy, zarówno zaproszona przed spektaklem publiczność, jak i artyści, zgromadziliśmy się zaraz na placu Teatralnym wokół przygotowanej zawczasu estrady. A tam – orkiestra, chór, maestro Kaspszyk, minister Dąbrowski, prezydent Kwaśniewski, przeróżni oficjele, potem gorące mowy i podziękowania za to, że Plácido Domingo, Espanol Universal, obywatel świata i Europy, świętuje wraz z nami. Zabrzmiał hymn Unii, czyli fragment IX Symfonii Beethovena, a następnie mazur ze Strasznego dworu. Siedzący w gronie poważnych i nieruchomych oficjalnych gości Plácido Domingo słuchał Moniuszki z wyraźną przyjemnością, niekiedy lekkimi poruszeniami głowy zdradzając, że całkowicie poddaje się pulsującemu rytmowi. Także w takiej chwili – nie tylko wtedy, gdy staje na scenie – widać, że jego Czasem jest Muzyka.


List gratulacyjny od prof. dr. hab. Franciszka Ziejki,

Rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, Przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich

Dear Maestro,

Let me express my sincere joy at the decision of the Senate of The Fryderyk Chopin Academy of Music to award you the honor of Doctor Honoris Causa.

This utmost academic distinction is the recognition of your outstanding contribution to the development of the European culture. It is also the acknowledgement of the due respect you have earned in the Polish intellectual and artistic circles.

Let me take this opportunity to extend to you, on behalf of the whole academic community of the Jagiellonian University and myself, warm congratulations and sincere wishes for success in all your plans.

With the assurance of my highest consideration I remain

Sincerely yours,

Prof. Franciszek Ziejka, PhD

List gratulacyjny od Jacka Kaspszyka

Esteemed Maestro and Valued Friend,

Your enormous talent and contribution to opera has been an inspiration to us all and has justly won the admiration and devotion of all music lovers in Poland. Your presence among us is indeed an honour.

The Polish National Opera is truly proud of its associaton with the opera houses of Washington and Los Angeles and we look forward greatly to continuing our collaboration. We hope that future projects will be as succesful and artistically rewarding as our production of Madama Butterfly and your forthcoming production of La Rondine.

We trust that the honorary doctorate from the Fryderyk Chopin Academy of Music you receive today will further strengthen your ties with Poland and our National Opera, where your appearance as Siegmund in Die Walküre this coming October is already eagerly awaited.

We thank you for your generosity and kindness and hope that the future cooperation between our theatres will continue to bring artistic satisfaction and unforgettable experiences for all opera lovers.

Please accept my congratulations and expressions of the highest regard.

Jacek Kaspszyk

General and Artistic Director

Polish National Opera


O wypowiedź na temat wydarzenia
poprosiliśmy przedstawicieli świata opery:

Maria Fołtyn

Jestem szczęśliwa i dumna, że jestem Polką, w imieniu której Plácido Domingo został tak wyróżniony. Cieszę się także, że był obecny w TW-ON na koncercie 8 czerwca, w tym symbolicznym momencie. Cóż można powiedzieć – to prawdziwy arystokrata śpiewu, przedstawiciel nowoczesnego teatru operowego. To nie tylko śpiewak, to artysta najwyższej miary. A jeszcze prowadzić dwie opery i to wszystko godzić – trudno znaleźć słowa uznania. W dodatku to taki normalny człowiek… Poznałam go kiedyś przez Marcela Prawego, który mówił o nim podobnie jak o Kiepurze – że to wspaniały zwykły człowiek, po prostu człowiek.

Romuald Tesarowicz

Miałem okazję kilkakrotnie występować z Plácidem Domingo na scenie, zwłaszcza Opery Bastille w Otellu i Tosce, i znam go jako człowieka bardzo przyjacielskiego, koleżeńskiego, również świetnego partnera na scenie. Jest to według mnie największy tenor, śpiewający sercem, duszą i całym ciałem. Nie wyobrażam sobie, aby zaszczyt, jakim jest tytuł doktora h.c., mógł ominąć właśnie tego wspaniałego śpiewaka i człowieka.

Bogusław Bidziński, uczestnik Operaliów 2000

Plácido Domingo – to śpiewak znakomity, wspaniały partner sceniczny, a przede wszystkim artysta malujący muzykę duszą i każdym nerwem swojego ciała. Uważam, że każdy młody śpiewak powinien brać go za wzór i marzyć o takiej wspaniałej karierze – bogatej, kolorowej, z sukcesami. Marzenia czasem się spełniają… Mam nadzieję, że w przyszłości spotkamy się gdzieś znowu, może na jakimś wspólnym koncercie…

tłum. i oprac.
Jolanta Bukowińska, Jadwiga Piller, Agata Wróblewska


Doktorzy honoris causa Akademii Muzycznej

im. F. Chopina Warszawie:

Nadia Boulanger; Kazimierz Sikorski; Stefan Śledziński; Artur Rubinstein; Igor Bełza; Witold Lutosławski; Andrzej Panufnik; Tadeusz Wroński; Jean-Pierre Rampal; Krzysztof Penderecki; Jan Ekier; Witold Rudziński; Mścisław Rostropowicz; Regina Smendzianka; Stefan Sutkowski


dyplom

(oryginał i tłumaczenie)

Summis auspiciis

Serenissimae Rei Publicae Polonorum

Nos

Richardus Zimak

Artis Musicae Professor Ordinarius

Academiae Artium Musicarum Varsoviensis

Nomine Friderici Chopin Nuncupatae

H.T. Rector Magnificus

Urszula Trawińska-Moroz

Artis Musicae Professor Ordinarius

H.T. Decanus Spectabilis

Promotor rite constitutus

Senatus huiusce Academiae auctoritate

Die XIX mensis Mai A.D. MMIII

In Virum Clarissimum

PLACIDUM DOMINGO

qui in nostrae aetatis omnibus cantatoribus lucidissime floret

summa arte artificioque perfectus,

cuius creationes syntonatoris praepositique orchestrae

et melodramatis clarissimae sunt,

cuius quoque orbes phonographici sonantes

maximis laudibus celebrati sunt,

qui etiam ab omni iuvenum cantorum coetu

Magister generosus optimusque Patronus existimatur

DOCTORIS HONORIS CAUSA

Artium Disciplinarumque Musicarum

nomen et honores, iura ac privilegia contulimus collataque promulgamus

in eiusque rei fidem perpetuamque memoriam hoc diploma sigillo

Academiae Artium Musicarum Varsoviensis

sanciendum curavimus

Datum Varsoviae, die VIII mensis Junii A.D. MMIII

Urszula Trawińska-Moroz Ryszard Zimek

H.T. Decanus Spectabilis H.T. Rector Magnificus

Promotor rite constitutus

***

Z najwyższego nadania Rzeczypospolitej Polskiej

My

Ryszard Zimak

profesor zwyczajny sztuki muzycznej,

Rektor Akademii Sztuk Muzycznych,

imię Fryderyka Chopina noszącej,

Urszula Trawińska-Moroz,

profesor zwyczajny sztuki muzycznej,

pełnoprawny Dziekan

prawnie ustanowiony promotor

[oraz] Senat tejże Akademii

dnia 19 miesiąca Maja 2003 roku

ogłaszamy

Męża Przesławnego

PLACIDA DOMINGO

który w naszych czasach pośród wszystkich śpiewaków najjaśniej błyszczy

jako najwspanialszy artysta, w swej sztuce najdoskonalszy,

którego kreacje dyrygenckie dzieł symfonicznych

i operowych są wyśmienite,

którego interpretacje wokalne utrwalone na płytach

godne są jedynie najwyższego uznania,

w którym młodzi wokaliści

mają najszlachetniejszego Nauczyciela i Opiekuna

[jego właśnie ogłaszamy]

DOKTOREM HONORIS CAUSA

Akademii Sztuk Muzycznych,

Przyznając mu związany [z tym] tytuł i godności, prawa i przywileje,

a na potwierdzenie i na wieczną pamięć [tego aktu

dodajemy] ten oto opieczętowany dokument.


Na uroczystości obecni byli m. in.:

– Ambasadorzy: Królestwa Hiszpanii, Meksyku, Argentyny, Francji, Rosji, Szwecji; Attache kult. Ambasady Stanów Zjednoczonych;

– Rektorzy: Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Stefana Kard. St. Wyszyńskiego, SGGW w Warszawie, Akademii Medycznej w Warszawie, Akademii Pedagogiki Specjalnej, AWF w Warszawie, WAT, Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku, Akademii Muzycznych w: Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Bydgoszczy, Wrocławiu; Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, Filmowej i Telewizyjnej w Łodzi, ASP w Łodzi i Katowicach; prorektorzy: ds. dydaktyki i studentów SGH w Warszawie, ds. dydaktycznych ASP w Warszawie; prezes Fundacji Rektorów Polskich i honorowy prezes Konferencji Zespołu Akademickich Szkół Polskich.

– Prof. M. Bristiger, prof. Ryszard Karczykowski z małżonką,

dyr. Jacek Kaspszyk, dyr. St. Leszczyński, dyr. Jerzy Bojar, doc. Dr hab. Witold Rudziński z małżonką, prof. Bogusław Madej; M. Treliński, B. Kudliczka, E. Wesołowski.


Doktoraty honoris causa Plácida Domingo

Royal Nothern College of Music (1982); Philadelphia College of Performing Arts (1982); Oklahoma City University (1984); Universidad Complutense de Madrid (1989); University of New York (1990); Georgetown University (1992); Washington College of Chestertown, Maryland (2000); Anahuac University, Mexico City (2001); Real Academia de las Bellas Artes de San Fernando, Hiszpania (2003); Akademia Muzyczna im. F. Chopina (2003); Oxford University (25.06.2003).