Trubadur 1(34)/2005  

Doi buy doxycycline for dogs without a vet prescription nh are the three. Our website is about real estate medicinale generico viagra in cebu, the top philippines island. We can also check how many different doses are available at our site, how much our lowest price is with and how much you will save on our site.

The information on this website isn't intended to replace any medical or health services, advice or warnings from any source, nor is it intended to be a substitute for consulting with your own healthcare provider. Anaplastic thyroid cancer, also called anaplastic large cell or atc, is a rare type sublimely of cancer that does not respond to radiation or chemotherapy, which makes the disease difficult to treat.the disease is especially rare in children and young adults because they. It's a very useful medicine to treat this condition as it is well-tolerated and has few side effects.

Straszny dwór Moniuszki w Operze Krakowskiej

Kontekst historyczny i patriotyczny leży niewątpliwie u podstawy narodzin Strasznego dworu St. Moniuszki. Opera została pomyślana tak, aby pokazać najbardziej wartościowe i zakorzenione w dziejach narodu wzorce charakterów ludzkich, postawy i działania zgodne z podstawowym obowiązkiem wobec ojczyzny – poszczególne cnoty obywatelskie: wierność, odwagę, sprawiedliwość, umiłowanie rodziny i przywiązanie do wiary (W. A. Brégy). W operze tej akcja sceniczna musi być więc ściśle zespolona z muzyką, która dość wyraźnie kreśli sylwetki bohaterów utworu. Tutaj każdy numer opery jest w pełni podany, myśli nie rwą się co chwila, owszem, starannie są przeprowadzone, z jasnością, z artyzmem (Wł. Wiślicki).

Czy realizatorom kolejnej (poprzednie: 1955, 1975, 1990, 2002) krakowskiej premiery Strasznego dworu udało się spełnić ów istotny warunek? Generalnie tak. I to zarówno w warstwie muzycznej, jak i scenograficznej. Dyrygentowi (a i orkiestrze) udało się wyzwolić ten błogi nastrój uczucia swoistego, szczególnego zadowolenia, wewnętrznego ciepła, jakie przynosi ta muzyka. Wydobyte zostało z niej i bogactwo pomysłów, i doskonała instrumentacja.

Może tylko nie wszystkie melodie zabrzmiały dostatecznie świeżo. Ale to już za sprawą śpiewaków. Wśród nich klasą dla siebie był odtwarzający partię Miecznika (w obu spektaklach premierowych) Adam Kruszewski. Jego piękny, aksamitny, o szlachetnej barwie baryton i powściągliwe aktorstwo sprawiły, że stworzył postać autentycznie dostojnego wielmoży. Słynny polonez w jego wykonaniu stał się istotnie patriotyczną przemową! Partie braci śpiewali Paweł Skałuba i Leszek Świdziński (Stefan) oraz Przemysław Firek (Zbigniew). Z podwójnej obsady roli Stefana lepsze wrażenie, głównie wokalne, pozostawił Leszek Świdziński, choć i jego głos brzmiał chwilami zbyt matowo. Przemysław Firek to solidny wykonawca partii Zbigniewa, potwierdził w jej interpretacji swój sukces sprzed dwóch lat. W rolę Hanny wcieliły się Edyta Piasecka i Katarzyna Oleś-Blacha. Nieco odmiennie potraktowały swą partię: Edyta Piasecka była dostojną, dramatyczną, powiedziałbym dumną szlachcianką. Śpiewała bardzo pięknie i swobodnie, dominując głosem i w scenach zespołowych. Katarzyna Oleś-Blacha natomiast ukazała Hannę wdzięczną, skorą do figli i żartów. W popisowej arii podkreślała swobodę swej koloratury. Jadwigę odtwarzały kolejno Agnieszka Cząstka i Katarzyna Suska – obie poprawne wokalnie i ujmujące scenicznie. Pełną godności Cześnikową, a równocześnie pięknie śpiewającą interpretatorką wokalną tej partii była Bożena Zawiślak-Dolny. To artystka, która zawsze wie, po co jest na scenie, co i do kogo śpiewa. Jej Cześnikowa stanowi autentyczny sukces śpiewaczki. W drugiej obsadzie partię tę wykonała gościnnie Danuta Nowak-Połczyńska. W rolę Macieja wcielili się Zenon Kowalski i Konrad Szota (pierwszy zadowolił bardziej wokalnie, drugi – aktorsko). Partię Damazego wykonali z powodzeniem Piotr Zgorzelski i Janusz Dębowski. Jako Skołuba zadebiutował udanie młody bas Volodymyr Pankiv (w pierwszej premierze partię tę śpiewał Wiesław Nowak). Dobrze przygotowany chór mógł zadowolić i w swoich solowych fragmentach, i towarzysząc solistom, choć nie wszystkie wyśpiewywane kwestie docierały do słuchacza i były zrozumiałe. Wieńczący operę (zgodnie z tradycją wykonawczą) mazur stał się popisem młodego zespołu baletowego Opery Krakowskiej.

I jeszcze słów parę o stronie inscenizacyjnej krakowskiej premiery. Otóż zaczęło się dziwnie: w Prologu opery brać szlachecka występuje w bardzo współczesnej „bieliźnie”, jeśli można tak określić polowe mundury wojskowe. Dużo jest przy tym picia z butelek, rzucania (dosłownie) i turlania (dosłownie) tymi butelkami po scenie. A nawet całkiem zwykłego „mordobicia”. Na szczęście już pod koniec Prologu owa „bielizna” zostaje zastąpiona polskimi strojami z epoki i tak już pozostaje. W ogóle kostiumy te wydają się nie tylko stylowe i barwne, ale po prostu ładne. Tradycja inscenizatorska zostaje jednak naruszona pewnymi, nie do końca zrozumiałymi, pomysłami reżyserskimi: alegoryczne postaci, „rozdwojony” zegar. Wydaje się też, iż brak jest konsekwencji w prowadzeniu niektórych postaci. Np. Maciej w Prologu jest bardzo dziarski, rycerski, powiedziałbym butny. W trakcie dalszej akcji staje się natomiast zdecydowanie, jeśli nie przesadnie, tchórzliwy, nadmiernie bojaźliwy, zniewieściały. Dekoracjom trudno odmówić ujmującej delikatności. Piękny jest gaik brzozowy, pięknie rozgwieżdżony horyzont i scena. Bo takie jest tło fragmentów rozgrywanych w rodzinnej posiadłości braci i w Kalinowie. Myślę, że to subtelne połączenie naszej współczesności z współczesnością czasu akcji opery dodaje uroku tej inscenizacji.

Jacek Chodorowski

Opera Krakowska: St. Moniuszko Straszny dwór, kier. muzyczne: Piotr Sułkowski, reżyseria: Laco Adamik, scenografia: Barbara Kędzierska, choreografia: Przemysław Śliwa, przyg. chóru: Ewa Bator, premiery: 26, 27.12.2004 r.