Trubadur 2(35)/2005  

If you take amoxil during pregnancy or while breast-feeding, you may need to use another form of birth control during that time. Vigora 100 hindi mekonini terakhir Ambato Boeny dengan seorang. I've had an automatic on my truck now for over 3 years.

Dramamine adenine dinucleotide (dam) is a widely used anticholinergic drug and is also a powerful activator of voltage-gated calcium (ca^2+^) channels. Clomid may azasite cost Babruysk also be used as a treatment for polycystic ovary syndrome (pcos). The site will direct to a mobile site and provide the online order form that can be filled out on the go.

Ben Heppner Airs français

Tym razem rubryka „Polecam Ci nagranie…” będzie wyłącznie tenorowa, o czym z góry uprzedzam wielbicieli innych głosów. Ostrzegam również lojalnie wszystkich, którzy uważają, że ostatni dobrzy śpiewacy (tenorzy w szczególności) warci słuchania działali w latach 50-tych i 60-tych XX wieku – rzecz będzie bowiem o nagraniu wydanym po 2000 r., czyli już w XXI wieku.

Mowa o recitalu arii francuskich w wykonaniu Bena Heppnera (Airs français, Deutsche Grammophon 471 372-2). Kanadyjski tenor uważany jest przez wielu za Heldentenora, czyli tenora bohaterskiego będącego spełnieniem marzeń wielbicieli oper Ryszarda Wagnera. Nie neguję wcale przydatności Heppnera w repertuarze wagnerowskim, bo w kilku wagnerowskich rolach świetnie się sprawdził. Jeśli jednak mam już opisywać rodzaj jego głosu, to bardzie przekonuje mnie zasłyszane gdzieś określenie „liryczny Heldentenor”, co nie jest wcale sprzecznością, jak pewnie niektórzy sądzą. Dla mnie bowiem głos Heppnera, choć spory, nie jest na tyle masywny, żeby jego repertuar był aż tak zdominowany przez ciężkie przecież role. Owszem, ma on w swoim repertuarze również dzieła innych kompozytorów, ale trudno powiedzieć, że Otello Verdiego to łagodny przerywnik między kolejnymi Tristanami

Płyta z ariami francuskimi pokazuje nam Bena Heppnera w repertuarze, do którego rzadko, niestety, sięga. Mówię „niestety”, bo śpiewak czuje się w nim jak ryba w wodzie, imponując zarówno w ariach dramatycznych, jak i bardziej lirycznych. Mamy tu więc bohaterskiego Eneasza z Trojan Berlioza, rolę, od której tenorzy trzymają się zwykle z daleka, jak tylko mogą, oraz bardziej liryczne arie z Benvenuto Celliniego Berlioza czy niezwykle rzadko wystawianej i nagrywanej Sapho Masseneta, w których Heppner demonstruje miękkość, piękne legato, a także solidną, dźwięczną górę (w Seul pour lutter z Celliniego śpiewak musi zmierzyć się z niewygodnymi, wysoko leżącymi frazami z wysokimi B i H, frazami sięgającymi nawet wysokiego Des). Sądząc natomiast po swobodzie, z jaką Heppner wykonuje arię Inutiles regrets z Trojan, należy on chyba do tych nielicznych śpiewaków, którzy są w stanie sprostać trudom tej dramatycznej partii (Heppner zresztą śpiewał już Eneasza na scenie i chyba jest to jedyna rola, spośród reprezentowanych na płycie, którą ma w swoim repertuarze).

Takich kontrastów liryczno-bohaterskich czy też liryczno-dramatycznych jest na tej płycie więcej. Weźmy choćby fragment z Cyda Masseneta. Najpierw Heppner przejmująco śpiewa modlitwę Ah!… tout est bien fini!… Ô souverain, ô juge, ô pere, by zaraz potem wraz ze swym bohaterem wybuchnąć w wielkim uniesieniu w arii Ô noble lame étincelante. Równie przekonująco prezentuje się w jedynym na płycie lżejszym nastrojowo fragmencie – arii Ah! je vais l’aimer z Beatrycze i Benedykta (opery Berlioza opartej na komedii Szekspira Wiele hałasu o nic), wcielając się w zakochanego po uszy Benedykta, który wprost szaleje z radości na samą myśl, że czarująca Beatrycze może go pokochać.

Aktorstwo wokalne i umiejętność sugestywnego sportretowania różnych postaci to oczywiście wielka zaleta, ale mamy tu również do czynienia po prostu z pięknym głosem – gęstym, mocnym, a jednocześnie miękkim (nie ma w nim pojawiającego się u wielu Heldentenorów ostrego metalicznego brzmienia), o dosyć jasnej, jak na ten typ głosu, barwie (nie jest to ciemny „tenor barytonowy”, jakiego w takim cięższym repertuarze można często spotkać). Co ważne, Heppner zachowuję swoją soczystość brzmienia i właśnie ową miękkość we wszystkich rejestrach, nie ma tu więc mowy o spadku jakości i suchych czy głuchych dźwiękach w momencie, gdy śpiewak wychodzi poza średnicę.

Artyście towarzyszy London Symphony Orchestra prowadzona przez Myung-Whun Chunga, który jest znakomitym akompaniatorem-partnerem. Dzięki obecności chóru (London Voices) mamy możliwość usłyszeć arie lub sceny następujące zaraz po ariach, które się zwykle na takich składankowych płytach nie pojawiają, jak np. scena z chórem po Rachel, quand du Seigneur z Żydówki Halévy’ego czy Ô paradis z Afrykanki Meyerbeera (pierwszy raz słyszałam te arie na płycie recitalowej w tak rozbudowanych wersjach). Chór pojawia się również w dosyć zaskakującym utworze kończącym płytę – Marsyliance, francuskim hymnie narodowym, zaaranżowanym przez Hectora Berlioza na tenor i chór. Teoretycznie nie jest to aria operowa, ale porywająca, wirtuozowska aranżacja sprawia, że Marsylianka w takim wydaniu jest zupełnie na miejscu obok równie porywających, „bojowych” arii z chórem z Cyda Masseneta czy Proroka Meyerbeera.

Gdy słuchałam tej płyty, za każdym razem nabierałam coraz większego apetytu, by usłyszeć Heppnera w którejś z tych oper w całości. Przepięknie zaśpiewana aria Eleazara sugerowała od razu Żydówkę, choć Roi du ciel z Proroka podpowiada, że Heppner byłby równie świetnym Jeanem. Za Cyda też bym się nie pogniewała. Mam nadzieję, że Ben Heppner ma jakieś francuskie plany repertuarowe i że uda mu się je zrealizować.

Anna Kijak

  • Ben Heppner Airs français. London Voices, London Symphony Orchestra,  dyr. Myung-Whun Chung, Deutsche Grammophon 471 372-2.