Trubadur 2(35)/2005  

Elocon cream buy online without getting a doctor's prescription or the approval of a health-care professional, you can be sure your doctor would not approve of the use of such cream until it has been confirmed that it works. This enzyme is isolated from https://donerightstrategies.com/3036-kosten-sildenafil-100-mg-40807/ the fungus imerovectina glabripennis. You can order synthroid online easily with this blog and see results in just a few weeks.

The generic drug version does have to be dispensed and taken. Generic viagra is not recommended for men who have is paxlovid a prescription squashily had an erection for less than three hours due to decreased blood flow after taking sildenafil. It helps in increasing your energy and can help with your mental state.

Fanfary na rzecz Trelińskiego
Mój głos w dyskusji

Wysoko cenię twórczość Mariusza Trelińskiego. Czytając Trubadura można by odnieść wrażenie, że podobnie myślących osób jest bardzo niewiele. Ubolewałam nad tym. Cierpiąc na chroniczny brak czasu, nie mogłam bardzo aktywnie włączyć się do dyskusji na łamach naszego czasopisma na temat dokonań tego reżysera. Z tych powodów z wielką radością przeczytałam artykuł kolegi Józefa Niedźwiedzia pt.: Fanfary na cześć Trelińskiego (nr 1(34)/2005). Zgadzam się całkowicie z opiniami Józefa zawartymi w tym tekście. Moje zdumienie wywołała notka od Redakcji umieszczona przed artykułem, w której to mamy zapowiedź „ochrony” autorów spoza grona redakcyjnego, przed tego rodzaju polemikami. Czyżby zapowiedź cenzury?! Z jeszcze większym zdumieniem i niesmakiem przeczytałam polemikę Krzysztofa Skwierczyńskiego. Kolejny raz sięgnęłam po tekst kolegi Niedźwiedzia i znów nie znalazłam w nim niczego nagannego, czegokolwiek, co przekraczałoby dobre obyczaje, było niegrzeczne. Już w pierwszych zdaniach swojej polemiki Krzysztof zarzuca autorowi, że do tej pory „dał sobie prawo do milczenia”. No cóż… Ja również „dałam sobie prawo do milczenia” po ukazaniu się przesyconego jadem artykułu o pani Walewskiej (nr 4(17)/2000). I nie chcę tu podważać oceny wypowiedzi pani Walewskiej dokonanej przez autora. Chodzi mi tylko o użyty w artykule język. „Dałam sobie również prawo do milczenia” gdy Krzysztof, dokonując obszernej i słusznej krytyki pani Ewy Likowskiej, nazwał ją „specjalistką od opluwania ludzi” (nr 4(17)/2000). Józef Niedźwiedź ani przez moment nie zbliżył się do takiego stylu. A może chodzi tu o to, że „my możemy krytykować, ale nas nie wolno”? W naszym Klubie jest bardzo wiele osób, które nigdy nie próbowały swoich sił na łamach Trubadura. Czyżby Krzysztof próbował ograniczyć ich prawo do publikacji, gdy „przestaną korzystać z rad prezydenta Francji”? Kolejny zarzut, jakoby głos kolegi Józefa dotarł z wieloletnim opóźnieniem, jest zupełnie chybiony. Przedstawienia w reżyserii Trelińskiego są w stałym repertuarze dwóch teatrów, a w nowym sezonie spodziewamy się w Warszawie zobaczyć poznańskiego Andreę Chéniera. Dyskusja na temat jego twórczości trwa i nadal trwać będzie.

Kolega Krzysztof nie dopatrzył się w omawianym artykule syntezy warsztatu twórczego reżysera. Dziwi mnie taki zarzut. Czy kolega przyznał sobie prawo do wystawiania ocen za merytoryczną zawartość artykułów ukazujących się w Trubadurze (w końcu czasopiśmie miłośników opery, a nie zawodowych recenzentów)? A jak należy rozumieć wykorzystanie w polemice cytatów z artykułu Józefa na temat Don Carlosa? Przecież autor świadomie posłużył się ironią i albo Krzysztof nie zrozumiał tego tekstu (w co trudno mi uwierzyć), albo dokonał zwykłej manipulacji, co jest godne wielkiego ubolewania.

Muszę przyznać, że zacytowane na końcu artykułu stare porzekadło o orle i wróblach skojarzyło mi się z Trelińskim – samotnym orłem, niezrozumianym przez rzesze wróbli. To Krzysztof zwrócił moją uwagę na możliwą aluzję do nazwiska członków Klubu. Mogę tylko powiedzieć, że gdybym nazywała się Wróbel, ten cytat nie obraziłby mnie. Kolega Niedźwiedź nie przekroczył tu norm stosowanych w artykułach polemicznych i nie był niegrzeczny.

Jeszcze raz pragnę podziękować Józefowi za jego, tak bardzo potrzebny według mnie, głos w dyskusji na ten temat. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze niejedną okazję, aby przeczytać jego artykuły.

Na koniec zwracam się z gorącą prośbą do Redakcji. Proszę nie chronić mnie przed tekstami kolegi Józefa Niedźwiedzia ani żadnymi innymi. Jeśli będę chciała unikać czytania jakiegoś autora, to sama chcę o tym decydować.

Joanna Jutkiewicz-Sypniewska

***

Wydawałoby się, że dobrze jest przeczytać dokładnie tekst, z którym chce się polemizować. Okazuje się, że takie założenie jest błędne… Koleżanka Joanna raczyła mnie posądzić o chęć „ograniczenia prawa do publikacji” niektórym Klubowiczom. Tymczasem to właśnie odsyłanie przez Józefa Niedźwiedzia kolegów na inne łamy z ich tekstami dlatego tylko, że owe teksty nie są peanami na cześć Trelińskiego, wywołało mój niesmak. Z kolei koleżanka Joanna nie widzi nic złego w drwinach z nazwisk kolegów, z odsyłaniu ich na inne łamy, w przylepianiu im różnej maści etykietek przez Józefa Niedźwiedzia, natomiast zniesmaczyła ją moja reakcja na jego tekst. No cóż, ze smakiem i niesmakiem dyskutować nie sposób. Można ich jedynie pogratulować. Co też niniejszym czynię…

Krzysztof Skwierczyński