Trubadur 2(35)/2005  

It is also an option for people who take certain heartburn medications. But a ukulele's strings are tuned up to the major scale, whereas a guitar's strings are tuned sertralin ohne rezept kaufen Djemmal up to the root note of the scale. Is a medication used to treat certain types of breast and cervical cancer.

Mox 500mg tablet - a good choice to start a treatment with mox 250mg tablet. Fda approval date of the Kutiatodu viagra senza ricetta medica esperienze first drug in this class: 20 july 2009. This kit is designed for people who have a very large base of erogenous zones where they always experience that one erogenous zone as being very sensitive and very active.

Festiwal Pieśni Europejskiej

Filharmonia im. R. Traugutta zainicjowała nowy festiwal: pieśni europejskiej. Stanowi on kontynuację i uzupełnienie WOK-owskiej „Ody do Europy”. Ramy czasowe festiwalu (koncerty odbywają się w soboty i niedziele o godzinie 13.00 w Podchorążówce w Łazienkach Królewskich) i konieczność połączenia z festiwalem pieśni kompozytorów polskich spowodowały, że w tym roku nie został zaprezentowany dorobek pieśniarski całej zjednoczonej Europy. Więcej – mamy nadzieję – za rok. Wśród prezentowanych znalazły się zarówno tak dla nas egzotyczne (gdyż rzadko obecne w polskich salach koncertowych) pieśni norweskie i maltańskie, jak i również tak bliskie nam językowo i duchowo rosyjskie i ukraińskie. Także wśród wykonawców nie zabrakło gości zagranicznych: był sopranista Robert Crowe z USA i mezzosopranistka Clair Massa z Malty. Pora i częstotliwość koncertów wymaga od chętnych słuchaczy dużej dyscypliny i bardzo dobrej organizacji. Jedynie dzięki temu (i w dwóch przypadkach nieocenionej pomocy ojca, który czekał już na mnie ze środkiem transportu) udało się pogodzić obecność na koncertach z resztą życia. Ale udało się!!! Byłam na wszystkich koncertach!!!

A zatem krótka relacja:

Po brawurowym występie Urszuli Kryger, Jadwigi Rappé i Jerzego Knetiga w pieśniach rosyjskich (ale i żydowskich) A. Rubinsteina, P. Czajkowskiego, N. Rimskiego-Korsakowa i D. Szostakowicza przyszła kolej na pieśń francuską H. Berlioza, C. Debussy’ego, G. Faurego i H. Duparca w interpretacji Anny Radziejewskiej. Mezzosopranistka przyleciała na ten koncert specjalnie z Antwerpii dokąd zaraz po koncercie wracała, aby tego samego wieczoru zaśpiewać Rinalda J. F. Haendla.

Następny weekend to włoskie bel canto w wykonaniu Adama Zdunikowskiego i pieśni ukraińskie – zarówno te poważne np. M. Łysenki do słów T. Szewczenki, jak i aranżacje melodii ludowych w pięknym wykonaniu Marty Boberskiej.

Następna była pieśń hiszpańska w interpretacji Jadwigi Teresy Stępień. Artystka przeplatała recital barwnymi i z wielką pasją przekazywanymi opowieściami oddającymi nie tylko treść śpiewanych utworów, lecz również osobiste zauroczenie wykonawczyni kulturą iberyjską. Samo wykonanie pieśni (a nie zabrakło wśród nich pieśni cygańskich i ludowych w opracowaniu M. de Falli) przypominało małe scenki rodzajowe. Bezpośrednio po hiszpańskiej była dostojna i nastrojowa pieśń niemiecka. Pierwotnie miała zaśpiewać Anna Lubańska, lecz nagła niedyspozycja postawiła organizatorów przed arcytrudnym zadaniem: w dwa dni znaleźć zastępstwo. Sztuka ta udała się i drugi już w ramach festiwalu recital Urszuli Kryger był nie tylko wspaniały, ale też okazał się najdłuższym solowym występem. Artystka wykonała cykl Frauenliebe und Leben R. Schumanna, sześć pieśni J. Brahmsa i pięć pieśni R. Straussa. Moje uznanie dla tej artystki (które zdobyła „od pierwszego słuchania”) z występu na występ rośnie.

Kolejny weekend to pieśń angielska (R. Quilter, R. V. Wiliams, F. Delius, P. Warlock, H. Howells i B. Brittena Canticle „II Abraham and Isaac” do anonimowej sztuki teatralnej z XIV-XV w). Prezentował ją sopranista Robert Crowe. Z tym występem wiązałam swoje największe oczekiwania. Nie zostały one niestety spełnione, albowiem program (przynajmniej do godziny 14.00, gdy z powodu innych zajęć musiałam opuścić salę) okazał się bardzo jednolity w nastroju, a artysta nie był tego dnia w szczytowej formie (wyraźny problem z przejściem w dolne rejestry). Jednakże i tak było to wielkie przeżycie jako właściwie jedyna okazja usłyszenia tego rodzaju głosu. Niestety nie było dane mi usłyszeć występu Aleksandra Kunacha. Po angielskiej następna była pieśń austriacka, a właściwie jedno dzieło: Winterreise F. Schuberta do poezji W. Muellera w wykonaniu dyrektora artystycznego Filharmonii im. R. Traugutta – Ryszarda Cieśli.

Ostatni festiwalowy weekend to gra kontrastów: z Malty do Norwegii. Ta pierwsza była dla mnie prawdziwą zagadką. Mimo że kilka lat temu odwiedziłam wyspę (a właściwie archipelag) i nieco poznałam jej historię i kulturę, zupełnie nie miałam okazji posłuchać jej muzyki. W zaprezentowanym programie znalazły się i pieśni (z XVIII w. i współczesne), i aria z opery Krzyż Maltański Ch. Camilleriego, i pieśni ludowe. Całość w różnych stylach i językach (angielski, włoski i maltański z wpływami arabskimi, choć niektórzy obecni dopatrzyli się również cech celtyckich) zaśpiewana z wielkim wyczuciem charakteru i nastroju utworów. Na koniec Norwegia reprezentowana przez utwory E. Griega w interpretacji sióstr Olgi i Natalii Pasiecznik – obok pieśni pojawiły się utwory fortepianowe, w tym tańce ludowe.

Reasumując, należy stwierdzić, że był to bardzo ciekawy i pouczający festiwal. Po trudnych początkach (komplet publiczności był dopiero na pieśni włoskiej i to dzięki ustawieniu na moście przy Pałacu na Wodzie „naganiaczki”) publiczność dopisała, a na finałowym koncercie zabrakło miejsc siedzących i część słuchaczy przysiadła na scenie. I to mimo tego, że na koncert docieraliśmy w strugach deszczu. Bardzo dobrym pomysłem jest zamieszczenie w programie koncertów polskich tłumaczeń tekstów pieśni. Pozwala to szerszemu gronu publiczności zapoznać się z tematyką utworów, a wręcz nieocenione jest w wypadku tekstów w językach ogólnie nie znanych (np. maltańskim, norweskim). Pozostaje mi jedynie wyrazić nadzieję, że nie będzie to jednorazowa inicjatywa i za rok spotkamy się znów, np. z pieśnią węgierską, holenderską czy irlandzką.

Katarzyna Marszałek