Trubadur 1(42)/2007  

As studies were conducted by two or more groups of researchers at one time, or by more than one research group at a time. The top online zoloft rezeptfrei balmily pharmacy with reviews, prices, and a store locator. It is used in conjunction with and for the disease-modifying anti-rheumatic drugs (dmards), specifically methotrexate with a.

Prednisolone acetate goodrx - what you can expect. There isn’t any Chillán sildehexal 100 preis research to back this up, but it can be very painful. If you want to buy nolvadex in bulk, you have to order from an international pharmacy or online pharmacy.

Mieczysław Wojnicki
1919-2007

Był najbardziej rasowym amantem naszej sceny operetkowej w okresie powojennym. Artystą obdarzonym znakomitą aparycją sceniczną, ładnym głosem, muzykalnością i wielką kulturą. I zapewne ostatnim, który potrafił nosić frak i cylinder.

Mieczysław Wojnicki urodził się 10 września 1919 roku w Częstochowie. Debiutował w roku 1944 w Wilnie w teatrze dramatyczno -muzycznym partią Villona w Królu włóczęgów R. Frimla. W tym samym teatrze grał także m.in. w Damach i huzarach (z Mieczysławą Ćwiklińską), Pigmalionie (z Ireną Eichlerówną), w Królowej przedmieścia (z Antonim Fertnerem), w Cyruliku sewilskim Beumarchais (z Ludwikiem Solskim). W 1945 roku wraz z grupą aktorów wileńskich (m.in. z J. Duszyńskim i I. Śmiałowskim) wyjechał w ramach repatriacji do Białegostoku i został zaangażowany do miejscowego teatru. Podczas pobytu w Wilnie uczył się w tamtejszym konserwatorium gry na skrzypcach. Jego walory głosowe dostrzegł Adam Ludwig, wówczas pedagog, a wcześniej wybitny śpiewak. Widział on w przyszłym amancie sceny operetkowej znakomitego odtwórcę partii Mozartowskich. Studia aktorskie ukończył Mieczysław Wojnicki konspiracyjnie. Artysta wspomina: Myślałem, że zostanę aktorem. Co prawda w Wilnie uczęszczałem do konserwatorium, ale nie myślałem poważnie o śpiewaniu. Zupełnie przypadkowo otrzymałem telegram z Poznania od dyrektora tamtejszej Opery i 3 października 1946 roku zgłosiłem się na rozmowę. Rozmowa była krótka i treściwa: jutro jest próba „Wesołej wdówki”, a za kilka dni premiera. Wystąpiłem, publiczność przyjęła mnie dobrze, a recenzje otrzymałem pochlebne i zostałem w zespole Opery Poznańskiej przez cztery lata. Dodajmy, iż był to debiut w partii Kamila de Rosillon. Dalsze partie Mieczysława Wojnickiego na poznańskiej scenie to Eisenstein (Zemsta nietoperza), Hrabia Milan (Winobranie Nedbala), Dzidzi w Hrabinie i Damazy w Strasznym dworze Moniuszki. W Operze Poznańskiej pozostał do końca sezonu 1947/48. Znany publicysta poznański A. A. Łuczak wspomina: Największą sensacją był Mieczysław Wojnicki, który dopiero co terminował na deskach opery. Przystojny, nienagannie zadbany. Swą galanterią i sposobem bycia rozdzierał serca ówczesnej młodzieży żeńskiej.

Lata 1949 i 1950 to krótkie epizody na łódzkiej scenie Teatru „Osa” i warszawskiej Teatru „Syrena”. A potem… Oddajmy głos artyście: Zaangażowałem się do Teatru Nowego przy ul. Puławskiej, później ten teatr został przekształcony i przemianowany na scenę operetkową. Tu miałem szczęście występować z Lucyną Messal, legendarną gwiazdą przedwojennej operetki. A inne wielkie divy? To przede wszystkim Zofia Fedyczkowska, Beata Artemska, Zofia Lupertowicz, Elżbieta Zakrzewska, Agnieszka Kossakowska i najładniejsza z nich Wanda Polańska. Wieczór spędzony z nami publiczność zazwyczaj wspominała dobrze. A i prasa pisała o nas życzliwie. Klasyczna operetka jest wartościowa pod względem muzyki. Na scenie Operetki Warszawskiej Mieczysław Wojnicki stworzył szereg niezapomnianych kreacji, pozostając ulubieńcem publiczności i arbitrem elegancji. Wzruszał i bawił w takich operetkach, jak m.in. Noc w Wenecji, Życie paryskie, Cnotliwa Zuzanna, Piękna Helena, Zemsta nietoperza, Orfeusz w piekle, Student żebrak, Ptasznik z Tyrolu, Wesoła wdówka, Kraina uśmiechu, Rose Marie. Łącznie artysta miał w swym repertuarze około 50 partii operetkowych. Prasa po jego występach pisała: …piękny tenor liryczny, zdolny aktor, a w dodatku elegancki…, czarujący artysta, ujmujący człowiek…, szampański humor, dobre warunki sceniczne i przyjemny głos nadają każdej scenie, w której się zjawia, pełnię dobrego nastroju prawdziwie wielkiej operetki. Etatowym solistą Warszawskiej Operetki Mieczysław Wojnicki pozostał do 1976 roku, ale współpracował z nią praktycznie do roku 1997. 27 stycznia 1990 roku właśnie na jej scenie święcił swój jubileusz 45-lecia pracy artystycznej. W galowym przedstawieniu z tej okazji wystąpił w swej ulubionej partii Hrabiego Daniły w Wesołej wdówce Lehara. Partię tę śpiewał zresztą, w różnych inscenizacjach, około 500 razy! Pojawił się na scenie jeszcze dziewięć lat później, by spotkać się z publicznością z okazji 55-lecia pracy i 80. urodzin I z właściwym sobie wdziękiem i nad podziw dysponowany głosowo wykonał swą popisową arię Hrabiego Daniły. Sala żegnała ciągle młodego duchem matuzalema operetki owacją na stojąco.

Wielki talent Wojnickiego dostrzegli i rozmiłowani w operetce Austriacy. Widzieli w nim godnego spadkobiercę wielkich tradycji swoich amantów tej dziedziny teatru muzycznego. Operetki w Wiedniu i Salzburgu proponowały mu długoterminowe kontrakty. Artysta nie skorzystał jednak z tych propozycji. I mimo iż szereg razy gościnnie występował za granicą (Europa, b. ZSRR, USA, Kanada, Australia), pozostawał wierny swej polskiej publiczności. Sympatia publiczności uskrzydlała mnie i dodawała sił – mówił.

Z końcem lat 70-tych Mieczysław Wojnicki na wiele lat rozstał się z Warszawską Operetką. Powodem było niewłaściwe, a nawet zdaniem wielu artystów szkodliwe dla operetki działanie jej ówczesnego kierownictwa. Swój jubileusz 40-lecia pracy artystycznej obchodził więc artysta w Lublinie (9 czerwca 1984 roku, galowe przedstawienie widowiska operetkowego W pogoni za Wesołą wdówką).

Ograniczywszy występy operetkowe, zintensyfikował Wojnicki koncerty estradowe. Wspomina: Początkowo estradę traktowałem jako zajęcie uboczne, potem stała się równie ważna jak praca w teatrze. Zaczynałem od recitali złożonych z pieśni należących do poważnego repertuaru, później odkryłem urok piosenki. I Mieczysław Wojnicki, jako piosenkarz, wylansował wiele, do dziś niezapomnianych przebojów, m.in. Kaczuszka i mak, Jabłuszko pełne snów, Zakochani są wśród nas. Wiele z nich, podobnie jak arii operetkowych, zostało szczęśliwie utrwalonych na płytach gramofonowych i potem zrekonstruowanych na kompaktach.

Było w nim zawsze coś, co przykuwało uwagę widza. Zapewne dokładne opracowanie roli, całkowita i naturalna swoboda sceniczna, piękny w brzmieniu i barwie głos i owa łatwość nawiązywania kontaktu z publicznością. Nic więc dziwnego, iż samo pojawienie się artysty na scenie czy estradzie wywoływało aplauz i brawa.

Mieczysław Wojnicki nie żyje. Zmarł w Warszawie 13 stycznia 2007 roku.

Jacek Chodorowski