Trubadur 2(43)/2007  

Generic or brand-name medications have been made illegal under the controlled substances act of 1990, and are no longer dispensed in the united states. In rare cases, this list may not be complete or may include some common Security-Widefield cialis come comprare in farmacia side effects not mentioned above. Lipitor 40mg save to buy online, buy lipitor online.

One of the main factors which contribute to the occurrence of cancer is smoking. The selective media were viagra acquisto in farmacia Greenfield incubated overnight in a gyratory incubator at 35 °c and used to collect the spot assays. The zolpidem is to be taken orally before going to bed at night and then taking the drug for the daytime at the same time.

Addio Vittoria bravissima
Wiktoria Calma

W dniu 24 lutego 2007 roku w kościele pod wezwaniem św. Ojca Pio w Gdańsku rozbrzmiewała z niezwykłą mocą aria Leonory z opery Faworyta Donizettiego. Nieliczne grono osób w skupieniu i z ogromnym wzruszeniem słuchało płynącego z głośników głębokiego, zmysłowego mezzosopranu. Był to głos niesłyszanej od sześćdziesięciu lat w Polsce Wiktorii Calmy. Rodzina i przyjaciele żegnali artystkę, która odeszła 28 stycznia 2007 roku w Rzymie.

Calma – ten prosty, zaczerpnięty z włoskiego słownictwa pseudonim artystyczny nadał młodziutkiej Wiktorii Kotulak u progu kariery legendarny śpiewak operowy, bas o światowej sławie, jej pierwszy i jedyny Mistrz – Adam Didur. Z niezawodną intuicją doświadczonego artysty i mądrego pedagoga dostrzegł w nastoletniej dziewczynie wielki, samorodny talent wokalny, gdy po raz pierwszy usłyszał jej dojrzały, mimo tak młodego wieku, mezzosopran. Urzeczony pięknem głosu i niezwykłą urodą dziewczyny postanowił ją kształcić.

Wiktoria Kotulak urodziła się 29 listopada 1920 (istnieją źródła podające 1924 jako rok urodzenia artystki) w Trzcinicy nieopodal Jasła. Śpiewała od najmłodszych lat, wyrażając śpiewem wszystko to, czego młoda, wrażliwa dziewczyna inaczej wyrazić nie umiała; tęsknotę za matką, którą straciła w wieku trzech lat, uczucie osamotnienia najmłodszego dziecka w wielodzietnej rodzinie i piękno otaczającej natury. Wyśpiewywała także swe najgorętsze marzenie, by śpiewać dla innych; stanąć przed szeroką publicznością i śpiewać jak najpiękniej.

Droga Wiktorii Kotulak z rodzinnej Trzcinicy do klasy wokalnej Adama Didura w konserwatorium imienia K. Szymanowskiego we Lwowie wydaje się z perspektywy czasu najprostszą i jedyną, która doprowadzić ją miała do upragnionego celu! Postawiła na niej pierwsze kroki, gdy uzyskawszy pozwolenie ojca, wyjechała w 1936 roku do Lwowa.

Znalazła się tam w licznym gronie uczniów Adama Didura wraz z Jadwigą Lachetówną i Lesławem Finze, z którymi połączyła ją trwała, serdeczna więź, wspólna pasja, a w przyszłości – trudne, okupacyjne dzieje. Tam zdobywała pierwsze doświadczenia sceniczne i debiutowała w Teatrze Miejskim partią Filiny w Mignon Thomasa w 1938 roku. Adam Didur kształcił jej głos tak, aby w przyszłości mogła czerpać z całego bogactwa literatury operowej i śpiewać partie pisane również dla głosu sopranowego. Mistrz sięgał wzrokiem dalej, słyszał więcej niż inni i nie mylił się. W przyszłości Wiktoria Calma zabłyśnie na europejskich scenach, śpiewając brawurowo i z jednakową łatwością partie altowe, mezzosopranowe i sopranowe.

Lwowski etap realizacji marzeń Wiktorii Calmy zakończył się wraz z wyjazdem Adama Didura do Warszawy, dokąd udał się w maju 1939 roku, by objąć stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego. Wkrótce podążyli za nim wierni uczniowie: Wiktoria Calma, Jadwiga Lachetówna i Lesław Finze, by po otrzymaniu angażów rozpocząć próby opery Goplana Żeleńskiego. Przerwano je nieodwołalnie 5 września 1939 roku. W tym tragicznym momencie historii nawet najżarliwsze marzenia rozpadały się w gruzy. Marzenie Calmy, by śpiewać, pozostało i pozwoliło jej przetrwać. Śpiewała na koncertach organizowanych dla Polaków w kawiarniach, pod gołym niebem, pomiędzy kolejnymi akcjami powstańczymi na gruzach Warszawy, skąd nie raz uchodziła w ostatniej chwili z życiem. Gmach Poczty Głównej, gdzie występowała, runął kilka minut po jej wyjściu.

Po upadku Powstania Warszawskiego i ucieczce z obozu przejściowego w Ursusie, uniknąwszy wywozu do Rzeszy, Wiktoria Calma z Adamem Didurem dotarli do Krakowa. Doszło tu do niezwykłego, choć krytycznie ocenianego przez część krakowian wydarzenia artystycznego – wystawienia moniuszkowskiej Halki. Dnia 25 listopada 1944 roku na scenie Starego Teatru Adam Didur we współpracy z Bolesławem Fotygo-Folańskim zaprezentowali spektakl, który powstał z potrzeby odzyskania równowagi po traumatycznych przeżyciach wyniesionych z Powstania. W partii tytułowej wystąpiła Wiktoria Calma, zaś rolę Janusza powierzył Mistrz debiutującemu Andrzejowi Hiolskiemu. Kreację jedynej okupacyjnej Halki w wykonaniu Wiktorii Calmy pięknie wspominał obecny na przedstawieniu Lesław Finze. Według jego słów Calma: (.) stała się najwspanialszą odtwórczynią Halki, wręcz stworzoną do roli wiejskiej dziewczyny, znakomicie potrafiąc oddać śpiewem i ruchem scenicznym miłość, a następnie rozpacz prowadzącą do samobójstwa. (Pół wieku Opery Śląskiej pod redakcją i w opracowaniu Tadeusza Kijonki).

Wiosną 1945 roku Mistrz podjął decyzję o wyjeździe na Śląsk, do Katowic, aby i tam wystawić Halkę – operę, którą właśnie na tych ziemiach w latach walki o polskość, w okresie powstań i plebiscytów Niemcy starali się unicestwić. Barwne opowieści Didura o wielkich scenach operowych świata, wybitnych śpiewakach i wspaniałych spektaklach (należy wspomnieć, że w samej tylko Metropolitan Opera Mistrz zaśpiewał 57 partii w 900 przedstawieniach) podtrzymywały jego młodych przyjaciół artystów na duchu i pozwalały uwierzyć, że dalszy ciąg realizacji marzeń nastąpi niebawem na Śląsku.

I tak oto 14 czerwca 1945 roku pod kierownictwem artystycznym Adama Didura – twórcy i organizatora Opery Śląskiej – na scenie Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach wystawiono Halkę. Jak poinformował Dziennik Zachodni: Garstka pionierów z prof. Didurem na czele w cichej i mozolnej pracy przygotowała arcydzieło Stanisława Moniuszki.

W spektaklu premierowym partię tytułową śpiewała Wiktoria Calma, której partnerowali: Lesław Finze – Jontek, Olga Szamborowska – Zofia, Adam Kopciuszewski – Janusz, Henryk Paciejewski – Stolnik i inni. W roli Dziemby wystąpił nieoczekiwanie sam Adam Didur, wzbudzając frenetyczny aplauz publiczności. Był to jego ostatni występ sceniczny.

Po przedstawieniu Ludomir Różycki, kompozytor i wybitny znawca teatru operowego, wystawił spektaklowi znakomitą recenzję, najwyżej jednakże oceniając kreację Calmy, która: Rozporządzała całą potrzebną siłą ekspresji – siłą niemal demoniczną, uplastyczniając swym niezwykle pięknym głosem, fascynującą grą każde słowo libretta do najwyższego stopnia możliwości (Pół wieku Opery Śląskiej pod redakcją i w opracowaniu T. Kijonki).

Tą samą inscenizacją Halki Opera Śląska zainaugurowała 29 listopada 1945 roku swą działalność na scenie bytomskiej, po przejęciu na stałe gmachu Teatru Miejskiego. Wydarzenie to miało miejsce w dniu urodzin Wiktorii Calmy. Los podarował jej z tej okazji szczególny prezent.

W zespole Opery Śląskiej Wiktoria Calma zaistniała jako śpiewaczka. Tu nieustannie doskonaliła głos i budowała repertuar, w którym obok niedoścignionej Halki znalazły się takie role jak: Santuzza w Rycerskości wieśniaczej, głęboko wzruszająca Cho-Cho-San w Madamie Butterfly, piękna, wrażliwa Mimi w Cyganerii, poruszająca liryzmem i dramatyzmem Floria Tosca oraz niezwykła Aida. Tu kształtowała i rozwijała swą artystyczną osobowość. Z zespołem Opery Śląskiej podróżowała, występując na wielu scenach macierzystego województwa, a także w Krakowie, Ostrawie na Morawach oraz podczas letnich wyjazdów na sceny Łodzi i Warszawy. Od obecnego na spektaklach w stolicy Sola Huroka Wiktoria Calma i Lesław Finze otrzymali propozycję reprezentowania ich na zasadzie wyłączności w USA, Meksyku, Kanadzie i na Kubie.

Gdy 7 stycznia 1946 roku, umierając, Adam Didur wypowiedział do swych uczniów pamiętne słowa: Śpiewajcie dalej, nie przerywajcie, stały się one dla Wiktorii Calmy przesłaniem, tak jak nadany niegdyś przez Mistrza pseudonim artystyczny – drogowskazem.

Nim opadła ostatecznie żelazna kurtyna niemająca nic wspólnego z magicznym światem opery i teatru, Wiktoria Calma z końcem 1947 roku wyjechała na stypendium do Włoch. Nigdy już nie wcieliła się w postać Halki ani w kraju, ani za granicą, a Katowice odwiedziła dopiero z okazji Jubileuszu Pięćdziesięciolecia Opery Śląskiej w 1995 roku, gdy jak to pięknie ujął Dziennik ZachodniHalki zleciały do gniazda.

Wiktoria Calma, począwszy od 1948 roku, swe marzenie, by śpiewać jak najpiękniej, spełniała we Włoszech – kraju, który pokochała, a w którym nigdy nie zapomniała o Polsce. Fundusze przekazywane na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie, pomoc organizowana w okresie stanu wojennego i stałe serdeczne kontakty utrzymywane z rodziną i przyjaciółmi świadczą o jej głębokiej więzi z krajem.

Sprowadzone z Włoch, niestety niekompletne, archiwum artystki zawierające programy operowe i koncertowe, recenzje prasowe, zdjęcia, bogatą korespondencję i, co szczególnie istotne, repertuar spisany jej ręką ujawnia fascynujące i spełnione życie zawodowe i osobiste. Odkrywa przed nami okres ponad dwudziestoletniej obecności Wiktorii Calmy na większości liczących się włoskich scen operowych wraz z najbardziej prestiżową sceną Teatro alla Scala. Poza Włochami artystka śpiewała na scenach teatrów operowych Niemiec, Belgii, Szwajcarii, Malty, Portugalii, Czechosłowacji, Afryki Północnej i Południowej. Dysponowała bogatym i różnorodnym repertuarem, który obejmował dzieła: Vivaldiego, Scarlattiego, Monteverdiego, Pergolesiego, Belliniego, Donizettiego, Rossiniego, Verdiego, Ponchiellego, Giordana, Mascagniego, Saint-Seansa, Musorgskiego, Prokofiewa, Szostakowicza i, co wzrusza i zachwyca szczególnie, znalazły się w nim pieśni Karłowicza, Moniuszki, Nowowiejskiego, Wieniawskiego, Niewiadomskiego, Pankiewicza, stanowiące stałe pozycje jej recitali.

W ojczyźnie mistrzów belcanta Wiktoria Calma doskonaliła głos u takich pedagogów jak Maria Berger, pani Narducci i Mario Cotogni. Przed nową, nieznaną a wymagającą publicznością artystka stanęła po raz pierwszy w Teatro Nuovo w Mediolanie w 1950 roku. Zaśpiewała partię Carmeli w operze Umberta Giordana Mese Mariano, zwracając na siebie od razu uwagę krytyki. W następnych sezonach zaśpiewała w tym teatrze w Fedorze Giordana i w La Madre Di Veroli.

Ostatnim odnalezionym w zbiorze artystki programem operowym jest Nos Dymitra Szostakowicza wystawiony w La Scali w 1972 roku. W entuzjastycznie ocenionej przez krytykę inscenizacji Wiktoria Calma zaśpiewała partię Matrony. Zdjęcie z tego spektaklu ukazuje wciąż piękną kobietę i artystkę o wspaniałej, wyrazistej prezencji scenicznej. Wytworna i elegancka Wiktoria Calma była zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym.

W krótkim wspomnieniu długiego i obfitującego w piękne wydarzenia życia nie sposób przedstawić całości dokonań artystki. Z okresu wyznaczonego latami 1950-1972 wybrałam nieliczne, lecz znaczące.

W 1953 roku w Teatro Comunale we Florencji Wiktoria Calma zaśpiewała partię Soni w Wojnie i pokoju Sergiusza Prokofiewa pod dyrekcją samego Artura Rodzińskiego. Partnerowali jej Franco Corelli i Ettore Bastianini.

W 1955 roku gościła w Portugalii, śpiewając partię Toski na scenie teatru Coliseu w Lizbonie. Recenzent Diario De Noticias napisał po spektaklu: Swą kreacją pani Wiktoria Calma – sopran – wydobyła cały geniusz dzieła Pucciniego. Artystka o niezwykłym temperamencie, posługując się dźwięcznym, jasnym i pięknym głosem sprawiła, że w równym stopniu mogliśmy podziwiać arie liryczne, jak i dramatyczne. Romancę z drugiego aktu „Vissi d’arte” publiczność nagrodziła burzą braw, domagając się bisów.

W tym samym, 1955 roku Wiktoria Calma zaśpiewała Santuzzę w Rycerskości wieśniaczej, o której napisano w Gazzetta del’Emilla: Wiktoria Calma jako Santuzza przeszła samą siebie. Jej umiejętności wokalne i interpretacyjne pozwoliły stworzyć niezwykle emocjonalną atmosferę, nadać charakter kreowanej postaci i dramatowi (.).

Wystawienie Balu maskowego w Algierze w 1961 roku, w którym Wiktoria Calma śpiewała partię Ulryki, stało się wydarzeniem artystycznym. W L’Echo A’Alger o jej występie napisano: Pomimo tego, że wcielając się w postać Ulryki, Wiktoria Calma musiała poddać się charakteryzacji czyniącej z niej starą, brzydką Cygankę, artystka pokazała, jak wielką jest osobowością. Pięknym, aksamitnym mezzosopranem, którego chcielibyśmy posłuchać w repertuarze wagnerowskim, posługiwała się, stwarzając atmosferę niemal mistyczną.

Kreacje Wiktorii Calmy nie mogły przebrzmieć bez echa w kraju, w którym kochają artystów śpiewających najpiękniej; w kraju, w którym od 1778 roku istnieje Teatro alla Scala!

W sezonie 1955/56 Wiktora Calma debiutowała w La Scali, występując w Czarodziejskim flecie Mozarta i Ognistym aniele Prokofiewa. W następnym sezonie śpiewała w Simonie Boccanegrze Verdiego. Kolejna wzmianka o jej obecności w La Scali dotyczy sezonu 1965/66. Wystąpiła wówczas w Wilhelmie Tellu Rossiniego, a nazwisko Calma pojawiło się w obsadzie wśród takich śpiewaczek jak: Fiorenza Cossotto, Mirella Freni, Renata Scotto i Joan Sutherland. Ostatnim występem artystki w La Scali zdaje się być, wspomniana już powyżej, opera Nos Szostakowicza wystawiona w 1972 roku.

Wielokrotnie na przestrzeni lat artystka odwiedzała Sycylię, występując w Teatro Massimo Bellini w Katanii. Śpiewała tam piękną mezzosopranową partię w oratorium La Risurrezione di Cristo Perosiego oraz w takich operach, jak: Beatrice di Tenda, Andrea Chenier, Rigoletto, Konsul, La Madre, Gioconda. O roli Laury w Giocondzie Ponchiellego, którą stworzyła Calma, w Corriere di Sicilia napisano: Wiktoria Calma, artystka o wyrafinowanej wrażliwości, perfekcyjnej technice wokalnej i wyjątkowej intuicji scenicznej stworzyła żywą i przekonującą postać Laury.

Powody swych częstych wizyt na Sycylii artystka wyjawiła dziennikarzowi Corriere di Sicilia w wywiadzie udzielonym w 1967 roku.

Dziennikarz: Wiemy, że z przyjemnością przyjeżdża pani do Katanii, dlaczego?

Calma: Ponieważ Sycylia jest wspaniała, pełna słońca, a ludzie są prawdziwie sympatyczni. Poza tym Teatro Massimo jest jednym z najpiękniejszych teatrów operowych na świecie. Kiedy mając 17 lat, śpiewałam w moim kraju partię Mignon, najpiękniejszą dla mnie frazą była ta o Sycylii „Tam chciałabym pozostać, kochać i umrzeć”. Pewnie już wtedy nieświadomie pokochałam Sycylię, która w przyszłości miała odwzajemnić moje uczucia. Poślubiłam Sycylijczyka.

Wiktoria Calma wraz z mężem Giuseppe Castro prowadzili zakrojoną na szeroką skalę działalność charytatywną, kierując pomoc do najbardziej newralgicznych miejsc na świecie. Propagowali także idee wolnościowe i demokratyczne w wydawanym własnym sumptem piśmie Periodico Indipendente, którego redaktorem naczelnym był Giuseppe Castro.

Artystka prowadziła rozległą korespondencję z artystami i przedstawicielami świata muzyki. W jej archiwum znajdują się listy pisane przez Adę Sari, Andrzeja Hiolskiego, Witolda Lutosławskiego, Halinę Mickiewiczównę, Jerzego Waldorffa, Rudolfa Binga i. panią Kazię, która w trudnym, powojennym okresie tworzenia podwalin życia muzycznego na Śląsku opiekowała się grupką artystów koczujących w mieszkaniu Adama Didura w Katowicach.

Niezdiagnozowane dolegliwości kardiologiczne artystki ograniczyły ekspansywny rozwój jej kariery, nie przeszkodziły jednak w spełnieniu się marzenia, by śpiewać jak najpiękniej.

W głównym holu Opery Śląskiej w Bytomiu popiersie Adama Didura upamiętnia jej założyciela i wielkiego śpiewaka. Popiersie Wiktorii Calmy, z woli artystki, zostanie niebawem przekazane przez rodzinę władzom opery, by stanąć obok Mistrza!

Małgorzata Pawińska