Trubadur 2(43)/2007  

Oikein on aika käydä tulemaan ja katsomaan tämää kautta ja mielellään tällaisen näkemyksen kanssa, vaikka katsominen tällä alalla vaikuttaa minulle hyvin suuresti. Antibiotics Xiaoshi are powerful drugs that are used to treat a wide range of illnesses, ranging from bacterial infections like strep throat, colds, urinary tract infections and other bacterial infections, to viral infections such as the common cold and flu. The results indicate that this drug may be more effective in men with non-prostate cancer and possibly in more.

Will you take different numbers or will you take them all at once? We are Qandala here to provide you with the best service and products. Amoxicillin uk - the drug can be taken orally (by mouth) or rectally as single dose.

Lesław Finze
1918-1998

Opera Śląska w Bytomiu już od momentu swego powstania stała się sceną nawiązującą do najlepszych tradycji polskich teatrów operowych. Zawsze posiadała zespół gwiazd i ambitny repertuar. W dużej mierze było to zasługą jej założyciela, wybitnego śpiewaka Adama Didura. To on przyciągał wspaniałych śpiewaków mogących wykonywać ów repertuar. Jednym z czołowych solistów Opery Śląskiej stał się ulubiony uczeń Didura – Lesław Finze. Już od pierwszych występów na jej scenie uznano go za jednego z najlepszych polskich tenorów, którego głos wróżył wielką przyszłość i którego czekała europejska sława. Czy rzeczywiście spełniły się te oczekiwania i proroctwa? Czy Lesławowi Finze dane było osiągnąć szczyt sławy i powodzenia? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie, śledząc przebieg i rozwój jego kariery artystycznej.

Lesław Finze urodził się 1 lipca 1918 roku we Lwowie. Jego rodzice prowadzili najelegantszy w mieście salon mody. Kierując się życzeniem ojca, przyszły artysta podjął studia prawnicze. Znakomity literat i historyk Lwowa, Jerzy Janicki, tak opisuje ten czas: …lecz kiedy znalazł się już na tym prawie, zjechał akurat do Lwowa Adam Didur, zaprzyjaźniony z Finzami. Wielki Didur dał się ubłagać, aby przy kolacji posłuchał, jak Leszek ładnie umie śpiewać. Już po pierwszym takcie Didur przestał jeść, po czym wyraził opinię, że Leszkowi znacznie bardziej będzie w życiu do twarzy w góralskich guniach Jontka niż w adwokackiej todze… (A do Lwowa daleko aż strach…, wyd. BGW, 1996).

I tak oto niedoszły prawnik został studentem lwowskiego Konserwatorium Muzycznego im. K. Szymanowskiego i uczniem Adama Didura. Nauka trwała od 1937 do 1939 roku. W okresie nauki wystąpił dwukrotnie na scenie operowej: jako Janek w operze Żeleńskiego (1937) i Radames w Aidzie Verdiego (1939). Śpiewał wtedy m.in. z Jadwigą Lachetówną i Wiktorią Calmą (niestety nieżyjącymi już wspaniałymi śpiewaczkami, również uczennicami Didura). Pisze J. Janicki: …całą tę lwowską grupę zaangażował Didur wkrótce w Warszawie do Teatru Wielkiego, którego akurat został dyrektorem. Działo się to pierwszego lipca 1939 i właśnie wchodzili w próby „Goplany” Żeleńskiego… Wybuchła jednak wojna, nastała okupacja. Dla artystów nadeszły ciężkie czasy. Dla Lesława Finze także i osobiste nieszczęścia: całkowita utrata dorobku życia rodziców i tragiczna śmierć matki. A występy artystyczne nabierają charakteru półoficjalnego i incydentalnego. Muzycy śpiewają i grają w teatrzykach i kawiarniach artystycznych. Lesław Finze wiąże się z kawiarnią Lardellego (przy ul. Polnej) i występuje w niej z orkiestrą A. Dołżyckiego. Warszawę opuszcza w trzecim dniu po kapitulacji Powstania. Ucieka z transportu w Słomnikach koło Krakowa i w tym mieście chroni się u mieszkającego tam stryja (dyrektora poczty). Tu zastaje go koniec wojny. Tu bierze udział w jednym z pierwszych koncertów muzyki polskiej (śpiewa fragmenty Halki) tworzącej się właśnie Filharmonii Krakowskiej. Dyryguje Zygmunt Latoszewski, na sali obecny jest Adam Didur! I natychmiast angażuje Lesława Finze do organizowanej przez siebie Opery Śląskiej.

14 czerwca 1945 roku, obok Calmy, Szamborowskiej, Kopciuszewskiego, Paciejewskiego i Dobosza, śpiewa w owej słynnej katowickiej premierze Halki St. Moniuszki. W Operze Śląskiej pozostaje do 31 marca 1953 roku. W niej właśnie opracowuje swój podstawowy repertuar. Śpiewa m.in., najczęściej także w premierach, Cavaradossiego w Tosce (1945), Cania w Pajacach (1945), Pinkertona w Madamie Butterfly (1946), Stefana w Strasznym dworze (1946), Don Jose w Carmen (1946), Rudolfa w Cyganerii (1946), Radamesa w Aidzie (1947), Janka w operze Żeleńskiego (1948), Hoffmanna w Opowieściach Hoffmanna (1949), Hermana w Damie pikowej (1950). W jednym z wywiadów (Głos Wielkopolski, nr 34 z 10.02.1960 r.) Finze powiedział, iż w ciągu swej pracy w Operze Śląskiej wystąpił w 23 operach. Nie udało się, niestety, ustalić wszystkich tytułów pozostałych. Z całą pewnością były wśród nich: Lakme (Gerald), Faust (tytułowa), Casanova Różyckiego (tytułowa), Rigoletto (Książę), Rycerskość wieśniacza (Turiddu). Wraz z zespołami Opery Ślaskiej artysta wielokrotnie gościł na scenach Warszawy, Łodzi, Poznania i Wrocławia.

Obdarzony autentycznie pięknym głosem (tenor lirico-spinto) czarował nim publiczność, zbierając nie tylko brawa, ale i znakomite recenzje. Oto kilka z nich: …w partii Jontka wykazał wielkie możliwości głosowe, a przede wszystkim klasę dobrego stylu (Halka), …Finze czaruje swoją soczystą barwą głosu, nieskazitelną czystością intonacji i wyrównaną skalą (Tosca), ...zrobił wielkie wrażenie jako nieszczęśliwy Canio (Pajace), …w roli Don Josego szlachetny w kantylenie zdobył się na głębokie akcenty dramatyczne (Carmen), ...olśniewający nas swym bel canto Rudolf (Cyganeria), ...głos mu brzmiał pięknie, linie frazy były równe, a gdzie trzeba natężenie siły mogło imponować potęgą i blaskiem (Aida), …Finze zdołał osiągnąć jeden ze swoich dotychczasowych szczytów aktorskich, nie zawodził również głosowo (Opowieści Hoffmanna), ...w roli Fausta oczarował publiczność czystym, melodyjnym głosem (Faust).

Z dniem 1 kwietnia 1951 roku Lesław Finze został solistą Opery Warszawskiej. Słownik Muzyków Polskich (t. 1, PWM 1962) podaje, iż na jej scenie pozostawał do roku 1953. Józef Kański natomiast w krótkim wspomnieniu o śpiewaku (Ruch Muzyczny nr 3 z 1999 r.) wymienia rok 1959 jako ostatni jego pracy w stołecznej Operze. Autorowi niniejszego tekstu udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość, iż na scenie warszawskiej na pewno występował w partiach Kazimierza w Hrabinie (z Ewą Bandrowską-Turską, 1951), Stefana w Strasznym dworze (1951) i Jontka w Halce (1953). I znów zyskał znakomite recenzje: … Lesław Finze czarował swym śpiewem. Podziwialiśmy nienaganną dykcję artysty i nośność jego głosu (Hrabina), …głos Lesława Finze brzmiał ładnie i czysto (Straszny dwór). Bezspornym faktem jest, iż już w połowie lat pięćdziesiątych występy śpiewaka na warszawskiej scenie stają się rzadkością. Jakie mogły być tego powody? Z całą pewnością nie muzyczne. Artysta nigdy nie zaakceptował powojennego porządku w Polsce. I jawnie negatywnie wypowiadał się na ten temat. A gdy Natalia Sokołowa, wybitna sowiecka śpiewaczka, gościnnie wystąpiła w Warszawie w Halce, mając u boku niedysponowanego, zachrypniętego Finzego, rzekomo zostawiła list oskarżający tenora o celowe zaniżanie poziomu występu radzieckiej śpiewaczki. Lesław Finze na polecenie ówczesnego ministra kultury W. Sokorskiego został wyrzucony z Teatru z zakazem występu i w innych polskich teatrach operowych. Fakt ten szczegółowo opisuje małżonka artysty (od sierpnia 1952 roku) znakomita tancerka, primabalerina Barbara Bittnerówna w swej książce autobiograficznej Nie tylko o tańcu (wyd. Prószyński i S-ka, 2004 r.) uważając, iż była to prowokacja w celu uzyskania bezpośredniego pretekstu. Sokołowa bowiem, po latach, swojemu udziałowi w tym incydencie kategorycznie zaprzeczyła. Tak więc będąc właściwie w apogeum swej sztuki wokalnej, tenor zmuszony zostaje do całkowitego zaniechania działalności scenicznej! Do owych niewątpliwych szykan dodajmy jeszcze dwa istotne wydarzenia. Otóż w 1947 roku Finzem zainteresował się słynny amerykański impresario, Sol Hurok i zaproponował tournée po USA, Kanadzie i Meksyku. Niestety, artyście odmówiono wydania paszportu. Zezwolono natomiast na występy w ówczesnej Jugosławii, gdzie z wielkim powodzeniem śpiewał Don Josego, Cavaradossiego, Rudolfa i Cania. Barbara Bittnerówna w cytowanej już autobiografii pisze, że Lesław Finze najdotkliwiej odczuł wiadomość, że w Polskim Radiu ktoś zarządził zniszczenie wszystkich nagranych przez niego szesnastu arii operowych.

Będąc więc w tej wyjątkowej, bardzo niekorzystnej sytuacji artystycznej, Lesław Finze decyduje podjąć działalność pedagogiczną i koncertową. W kraju i za granicą (było już po politycznej odwilży w roku 1956). Zakłada (w 1960 roku) wraz z Barbarą Bittnerówną Teatr Małych Form Arabeska. Teatr z powodzeniem działa do 1966 roku. Indywidualne zaś zagraniczne występy artysty (m. in. z Antoniną Kawecką i Bogną Sokorską) wyzwalają entuzjastyczne recenzje. Oto prasa niemiecka (NRD) pisała w 1959 roku: …polscy goście demonstrują klasę światową. Tenor Lesław Finze posiada piękny głos i świetne opanowanie śpiewu… oraz …Finze jest w znakomitej formie. Publiczność kilkakrotnie zmuszała go gorącymi oklaskami do bisowania… O pracy pedagogicznej śpiewaka wspomina natomiast Barbara Bittnerówna:...Leszek także działał – nie tylko w Warszawie, ale i na terenie kraju – w innym już zawodzie, bo jako pedagog śpiewu. Szlifował młodziutkie głosy metodą mistrza Adama Didura. Nasze śliczne mieszkanie (już własne) rozbrzmiewało pięknymi ariami i wokalizami jego uczniów. Niezależnie od tej prywatnej działalności pedagogicznej Lesław Finze był opiekunem wokalnym w Operetce Warszawskiej, konsultantem wokalnym w Teatrze Muzycznym w Szczecinie, opiekunem wokalnym nad adeptami Studia Teatralnego przy Teatrze Żydowskim. Dyskontował w ten sposób wiedzę zdobytą u Didura, a po jego śmierci także u Stefana Beliny-Skupiewskiego i Stanisławy Zawadzkiej.

Jak dzisiaj możemy ocenić głos i aktorstwo Lesława Finze, skoro brak jakichkolwiek zapisów fonograficznych? Pozostają tylko opinie partnerów, przyjaciół i bardzo wiarygodne recenzentów muzycznych. A słuchali go i pisali o jego interpretacjach m. in. Ludomir Różycki, Piotr Rytel, Stefania Łobaczewska, Kornel Michałowski.

Lesław Finze dysponował pięknym głosem tenorowym, dużym i wyrównanym. Był to głos ciepły i urzekający barwą. Fascynował szlachetnością brzmienia, swobodnym kryciem i otwarciem. A także nieskazitelną czystością intonacji. Błyszczał świetnie osadzonymi górnymi tonami. Głos jego bowiem był nie tylko bogaty ale i dobrze postawiony. Artysta należał przy tym do śpiewaków muzykalnych, o dużej kulturze. Mógł się podobać również i jako aktor.

Ostatnie lata swego życia Lesław Finze spędził, wraz z małżonką, w Domu Aktora w Skolimowie. … Bez żalu zamienili pięknie urządzone mieszkanie na warszawskim Żoliborzu na wygodny apartament w Skolimowie. Znaleźli tu wreszcie tak upragniony spokój i zieleń. Zawsze pogodni, życzliwi i uśmiechnięci z radością witają licznych przyjaciół, którzy o nich nie zapominali – pisał Witold Sadowy w artykule z cyklu Ludzie, których nie można zapomnieć (Życie na gorąco, nr 6 z 29.08.1996 r.). Lesław Finze – człowiek wysoce inteligentny, rzeczowy, realista i optymista zarazem (taką opinię miał wśród przyjaciół i znajomych) znalazł więc upragniony spokój i niezależność. A czasy, w których nie talent, lecz polityka i wynikłe z niej układy i sympatie decydowały nawet o karierze artysty, minęły, miejmy nadzieję, bezpowrotnie.

Lesław Finze zmarł 23 grudnia 1998 roku w Skolimowie.

Jacek Chodorowski

Serdecznie dziękuję znakomitej artystce, Barbarze Bittner-Finze, za udostępnienie materiałów źródłowych i zdjęć, za życzliwe i cenne uwagi. Bez Jej pomocy wspomnienie to wiele by straciło.