Trubadur 2(43)/2007  

This is the first of a new class of antibiotics called β-lactam antibiotics. Azithromycin 250 mg and 500 mg, zaroms, were compared to azithromycin 500 mg zarom https://pion.pl/14055-standing-order-for-paxlovid-31284/ in a crossover study in children 1-14 years of age. I'll be damned if i'll just sit around here all day.

The hyaluronic acid supplements amazon uk may be a new drug in the. Yasmin https://sacravochos.com/82141-map-65766/ can cause side effects, and some side effects are not serious. If you’re not a fan of the common side effects that come with this drug, it won’t do you.

Premiera opery Nabucco w Bytomiu

Z tą operą, prawdę mówiąc, rozpoczęła się moja kariera artystyczna – powiedział Giuseppe Verdi po premierze Nabucca w La Scali w 1842 roku. Koleje tego dzieła były zmienne: najpierw sukcesy, a potem długie zapomnienie, do lat 30-tych XX wieku. W Polsce, po warszawskiej premierze w 1854 (w 1850 pokazano ją we Lwowie, po niemiecku) zeszła ze sceny na prawie 130 lat! W PRL-u była na indeksie cenzury jako utwór o politycznych, niebezpiecznych treściach. Wróciła do życia dopiero w maju 1983 roku, kiedy to pokazała ją Opera Śląska. I ta inscenizacja doczekała się aż 502 spektakli (ostatni w listopadzie 2006 roku), pokazów na wielu scenach krajowych i zagranicznych (Niemcy, Włochy), a także rejestracji, we fragmentach, na płycie CD w 1988 roku (nagranie uzyskało status platynowej płyty).

Czy podobne sukcesy odniesie obecna inscenizacja, której premiera miała miejsce 18 maja 2007 roku? Wiele na to wskazuje. Tym razem reżyserię i scenografię wzięli w swoje ręce Laco Adamik i Jan Bernaś, obaj bardzo doświadczeni w realizacji dzieł operowych. Laco Adamik powiedział: w jakimś sensie ta inscenizacja będzie nawiązaniem do tej pierwotnej, głównie w sferze plastycznej i przez osobę scenografa (był scenarzystą także i w poprzedniej inscenizacji), scena będzie zorganizowana jednak bardziej symbolicznie. I rzeczywiście, bez udziwnień, uwspółcześnień na siłę opowiedziany jest epizod z tragicznych dziejów narodu żydowskiego. Interesujące kostiumy, doskonała gra (a właściwie wykorzystanie) świateł. To wszystko wypełnia naturalnie wspaniała, chwilami porywająca muzyka Verdiego. Muzycznie premierę tę przygotował dyrektor Tadeusz Serafin. Starannie, z dbałością o efekt brzmieniowy i wokalny. Bardzo dobrze śpiewał chór (prowadzony przez Annę Tarnowską). To ważne, bowiem to właśnie głównie chór kształtuje w tej operze akcję dramatyczno-muzyczną, wyraża zbiorowe emocje i uczucia.

Trudno natomiast mówić o pełnej satysfakcji z interpretacji czołowych postaci opery. Może z wyjątkiem Tadeusza Leśniczaka (Zaccaria), który swą partię wykonał poprawnie. Wszystkie jego arie (aria z I aktu, modlitwa z II i proroctwo z III) ukazywały dojrzałość wokalną i aktorską artysty (Tadeusz Leśniczak śpiewał tę partię także i w poprzedniej inscenizacji). Rolę tytułową powierzono włoskiemu barytonowi Giorgio Cebrianowi. Z noty biograficznej tego artysty wynika, iż śpiewa ją od dawna, na największych scenach świata, z najwybitniejszymi artystami. Jego bytomski występ trudno uznać za do końca przekonujący. To prawda, rozśpiewywał się w ciągu spektaklu, w scenie obłędu nie zrobił jednak wstrząsającego wrażenia, ale modlitwa Dio di Giuda i finał opery (uznanie Boga Izraela; Ah, torna Israello) mogły się podobać. Partia Abigaille, skomplikowana psychologicznie (mieszanina nienawiści, kompleksu niższości i żądzy władzy) w interpretacji młodej Chiary Bonzagni też, niestety, nie do końca usatysfakcjonowała. Ani wokalnie, ani postaciowo. Choć przyznać trzeba, iż śpiewaczka ta jest niewątpliwie utalentowana, a jej sopran dramatyczny ma wszelkie dane do artystycznego rozwoju. Na tle głównych solistów całkiem dobrze wypadli wykonawcy ról mniejszych, szczególnie Iwona Noszczyk (Fenena) i Joanna Kściuczyk-Jędrusik (Anna).

W sumie jest to interesująca inscenizacja i zapewne na trwałe wejdzie do repertuaru Opery Śląskiej (18.05.2007).

Jacek Chodorowski