Trubadur 4(13)/1999  

However, this isn’t the case with all of the ingredients in herbal pills. De leider van de vele nederlandse hundeproducenten had eerder met van der waal een ontmoeting over clomifen online ohne rezept Giżycko zijn gevoeligheid en was uitstekend geraadpleegd. It is also important to keep the medication out of the reach of children under 12 years of age.

During your visit, your healthcare provider may have other questions to ask you about any symptoms you are experiencing. In other Biberach an der Riß cialis giornaliero farmacie online cases, however, an infection may occur during any period in which an animal is being exposed to antibiotics, or when antibiotics are given in cases of disease. The following drugs are often used for the same conditions, but with two strengths (standard and high).

I Capuleti e i Montecchi w Krakowie

Skromne możliwości Opery Krakowskiej wynikające z ciągłych trudności finansowych (właściwych zresztą prawie wszystkim polskim instytucjom kulturalnym, „skazanym” wciąż na ogół tylko na mecenat państwowy) i nieustającego braku własnej sceny powodują, że każdy sezon jej działalności stanowi swoistą walkę o przetrwanie. Tak więc informacja, że nową premierę, operę Belliniego I Capuleti e i Montecchi, przygotowuje sam wielki Richard Bonynge została przyjęta wręcz sensacyjnie i z wielką dozą emocji. Jak udało się Dyrektorowi Jerzemu Noworolowi pozyskać tego znakomitego dyrygenta i w dodatku namówić go na prowadzenie trzech pierwszych spektakli, pozostanie zapewne jego tajemnicą.

Richard Bonynge, wykształcony w Londynie australijski dyrygent od dawna jest artystą-magnesem dla teatrów operowych i wytwórni płytowych. Z czołowymi teatrami muzycznymi świata współpracuje już ponad trzydzieści lat i uchodzi za wybitnego specjalistę od oper belcantowych. Jego udział w przygotowaniu krakowskiej premiery wzbudził więc naturalne zainteresowanie krytyków, którzy w swych licznych recenzjach na łamach prasy lokalnej, centralnej, tygodników i pism fachowych potwierdzili słuszność opinii o jego mistrzostwie.

Chwalono przede wszystkim orkiestrę Opery Krakowskiej, która pod batutą Bonynge’a doznała autentycznego chyba przeistoczenia, grając jak rzadko: spokojne, zrównoważone tempa, wszystkie niuanse dynamiczne zostały wygrane subtelnie i precyzyjnie, przy czym śpiewacy zawsze pozostawali na pierwszym planie, nigdy nie byli zagłuszani.

Scenografię spektaklu stworzył Paweł Dobrzycki mający duże już doświadczenie teatralne i operowe. Jego dekoracje, nieco ponure w obrazie, mroczne, stylizowane na wczesny gotyk oddały jednak, także dzięki umiejętnemu operowaniu rekwizytami, atmosferę konfliktu, nienawiści i miłości. Autorka kostiumów, łódzka artystka-plastyczka Irena Biegańska, co potwierdzili wszyscy recenzenci, zadbała o piękne kostiumy, podkreślające cechy postaci (J. Dziedzic, Gazeta Wyborcza, nr 29, 21.02.1999).

Reżyserię spektaklu powierzono Wojciechowi Adamczykowi związanemu z Warszawą i jej Akademią Teatralną. Był to jego debiut operowy. W tym przypadku oceny krytyki nie były zgodne. Jedni recenzenci twierdzili, że reżyser udanie połączył akcję średniowiecznego dramatu z pięknem muzyki, ożywiając tę akcję odpowiednio dozowanym ruchem scenicznym. Inni uznali, że reżyseria utrzymana w tradycyjnej konwencji pozbawiona została indywidualnej koncepcji. Najbardziej trafna wydaje się być ocena Józefa Kańskiego: reżyseria nie przeszkadzała śpiewakom (Ruch Muzyczny, nr 6/1999 r.).

Opera Belliniego do libretta Felice Romaniego oparta jest wprawdzie na znanej historii miłosnej Romea i Julii, odbiega jednak trochę od powszechnie znanego wątku szekspirowskiego. Główne postacie są też nieco inaczej zarysowane muzycznie niż te występujące w innych, licznych zresztą, operach podejmujących ten sam temat. I wiedzieć o tym muszą śpiewacy interpretujący swych bohaterów. Czy udało się to krakowskim wykonawcom? Chyba tak.

Wielką kreację, co do tego była całkowita zgoda krytyków, stworzyła w partii Romea Bożena Zawiślak-Dolny. Znana dotychczas raczej z interpretacji postaci pełnokrwistych i pełnych temperamentu, przeistoczyła się w romantycznego kochanka. Dzięki jej grze na operowej scenie gościł chwilami żywy, porywający teatr (B. Kamiński, Gazeta Wyborcza, 15.03.1999 r.). A śpiewała przy tym głosem wyrównanym, ciepłym i pełnym emocji. Występująca także w tej partii Marta Abako, choć jak oceniono, wzniosła się na wyżyny swych możliwości wokalnych, choć stworzyła ciekawą postać sceniczną – śpiewała głosem dobrze prowadzonym, ale delikatnym, brzmiącym niekiedy zbyt nikło. Bardzo duże uznanie zdobyła wykonująca partię Julii Anna Karasińska – sopranistka nie związana z żadną sceną i w Krakowie występująca gościnnie. Podkreślano zarówno walory jej głosu: delikatność, aksamit brzmienia, liryzm, piękne prowadzenie, precyzję operowania belcantowymi ozdobnikami oraz zalety interpretacji, umiejętność wydobywania emocji muzycznych, bogactwo sztuki aktorskiej, wzruszającą kreację odtwórczą. Druga wykonawczyni tej partii – Agnieszka Mazur-Świder zdecydowanie pozostała w jej cieniu, choć dysponuje ona głosem ładnym, mocnym, dobrze wyszkolonym. Na tych opiniach zaważyła z pewnością widoczna niedyspozycja na spektaklu premierowym. W dalszych przedstawieniach było już znacznie lepiej.

Z dwóch wykonawców partii Tybalta lepsze recenzje zebrał Imeri Kawsadze niż Janusz Dębowski. Tego pierwszego uznano za lepszego aktorsko, śpiewającego kulturalnie i dobrze technicznie, choć zbyt forsownie. Dębowski wedle recenzentów śpiewał stylowo, bardziej swobodnie w górze, ale do swej roli nie przekonywał. Pozostałe dwie partie solowe: Kapulet (Andrzej Biegun i Przemysław Firek) oraz Laurenty (Wiesław Nowak) są ważne dramaturgicznie, nie zawierają jednak popisowych arii. Ich wykonawcy byli zupełnie dobrzy wokalnie i aktorsko.

Chór, przygotowany przez Ewę Bator, nie zawsze stawał na wysokości zadania: chwilami bardzo dobry, chwilami anemiczny w brzmieniu. W sumie przedstawienie zostało przyjęte przez krytykę i publiczność życzliwie, a Richard Bonynge pozostając pod urokiem Teatru im. J. Słowackiego był na ogół zadowolony z efektów pracy z krakowskim zespołem. Dwie premiery opery odbyły się 13 i 14 lutego 1999 roku. Do chwili obecnej (31.10.1999) operę pokazano 27 razy (w tym 13 razy podczas wiosennego tournée po Niemczech). Do końca roku 1999 przewiduje się jeszcze dwa przedstawienia. Kolejnymi spektaklami (od 4-tego) dyrygował Andrzej Straszyński.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na bardzo starannie opracowaną książeczkę programową (autorstwa Lesława Czaplińskiego, pod redakcją Agaty Bożek), z której dowiedzieliśmy się m.in., iż pod tytułem Montecchi und Capuletti odbyła się polska prapremiera opery Belliniego, 14 czerwca 1834 roku, właśnie w Krakowie.

Dyskografia opery I Capuleti e i Montecchi

(kolejność obsady: Romeo, Julia, Tybalt, Kapulet):

  • Cossotto, Pastori, Gavarini, Vinco – Chór i Ork. RAI w Rzymie, Maazel; EJS, 1957
  • Aragall, Rinaldi, Pavarotti, Zaccaria – Chór Teatro Communale w Bolonii, Ork. z Hagi, Abbado; Rodolphe, 1966 r. (2CD RPC 32497/98)
  • Aragall, Scotto, Pavarotti, Ferrin – Chór i Ork. La Scali, Abbado; MRF, 1968 r. (LP)
  • Baker, Sills, Gedda, Lloyd – J. Aldis Choir, New Philharmonia, Patané; EMI, 1975 r. (LP)
  • Baltsa, Gruberova, Raffanti, Howell – Chór i Ork. Covent Garden, Muti; EMI, 1985 r. (2CD 764 846 2)
  • Montague, Ricciarelli, Raffanti, Lippi – Ork. i Chór Teatro La Fenice, Campanella; Nuova Era, 1991 r. (2CD 7020/21)
  • Kasarova, Mei, Vargas, Chiummo – Ork. i Chór Radia Bawarskiego, Abbado; RCA, 1996 r. (3CD 68899 2)
  • Larmore, Hong, Groves, Aceto – Szkocka Ork. Kameralna, Runnicles; Teldec, 1998 r. (2CD 21472-2)

Jacek Chodorowski