Trubadur 1(30)/2004  

Brains were then transferred to 20% sucrose for 24 h at 4 °c, frozen and stored at −70 °c. Clomid - safe clomiphene - can result in changes in the menstrual cycle, decrease in the size of breasts and uterus, weight gain, acne, heart disease, high blood pressure, sildenafil kaufen günstig Villa Hayes depression, and other problems. You can buy and sell or barter your own personal, private, password-protected (not email-based) online account.

Are they over-the-counter do you experience any side effects of buy doxycycline without prescription? Aldactone is a very common over the counter drug that’s used to treat the symptoms of asthma, allergies, http://hundeschule-dankenriedle.de/77124-amoxicillin-online-ohne-rezept-43852/ and arthritis. If you want to know what the generic equivalent of prednisone is, you will need to speak to your doctor.

Cykl Za kulisami teatru:
Rozmowa z Januszem Chojeckim
Pracownia perukarska, szewska, krawiecka, kwiaciarska, modniarska
Pracownia farbiarska, magazyn materiałów i kostiumów
Sekcja dekoracji
Ambulatorium, garderoby
Praca inspicjenta
Dział obsługi widzów
Realizatorzy dźwięku
Dział sceny
Sekcja oświetlenia
Praca baletmistrza
Muzeum teatralne
Teatr Wielki na walizkach


Za kulisami teatru
Ambulatorium, garderoby

Żegnamy się z naszym przewodnikiem i wracamy do sekretariatu dyrektora Chojeckiego. Stamtąd pani Anna Michalska, która tak wspaniale zorganizowała nam zwiedzanie, prowadzi nas na sam dół do ambulatorium.

Dr Danuta Paśnicka: Od trzech lat Teatr Wielki współpracuje z Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjnym i Medycyny Pracy ATTIS. Nasza przychodnia, działająca w budynku Opery, jest jedną z sieci Poradni Medycyny Pracy naszego Centrum. Poza badaniami profilaktycznymi – wykonywanymi obligatoryjnie (medycyna pracy zajmuje się problemami zdrowotnymi wynikającymi z niekorzystnych dla zdrowia warunków pracy) nasi pacjenci mają tu zapewnione również leczenie internistyczne i specjalistyczne.

Artyści chorują jak my wszyscy, ale tryb ich pracy powoduje, że na leczenie mają mniej czasu. Dzień podzielony między poranną próbę i wieczorny spektakl, czas z trudem wygospodarowany na obowiązki domowe, utarczki z codziennością powodują, że nie mają oni możliwości, a często też cierpliwości do czekania w poradniach rejonowych. Dzięki temu, że nasze ambulatorium działa na miejscu, nasi pacjenci nie muszą poszukiwać pomocy na mieście.

Centrum ATTIS jest wielospecjalistycznym zakładem służby zdrowia. W naszej poradni zatrudnieni są: internista, okulista, laryngolog, foniatra, kardiolog, reumatolog, ginekolog, chirurg ortopeda, specjalista rehabilitacji, działa też pracownia fizykoterapii. Ma to znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy trzeba zaradzić chorobie natychmiast, bo w teatrze wszystko jest podporządkowane przedstawieniu. Na jego jakość nie może wpłynąć niedyspozycja wykonawców, a widz nie może zauważyć, że np. wśród artystów, jak w całej Warszawie, szaleje grypa. Artyści nie zawiodą swojej publiczności, która, zdobywszy bilety z miesięcznym wyprzedzeniem, czeka na spektakl. Może się zdawać, że artyści to istoty bujające w obłokach, ale naprawdę są bardzo zdyscyplinowaną grupą zawodową.

Taka postawa sprzyja rozwojowi chorób psychosomatycznych. Występ na scenie to olbrzymi stres, porównywalny do tego, który towarzyszy ważnemu egzaminowi. Czy można bezkarnie wciąż na nowo zdawać np. maturę? Lista chorób o podłożu emocjonalnym jest naprawdę długa i dają one zwykle przewlekłe dolegliwości. Należą do nich np. nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna serca, zaburzenia rytmu serca, choroby przewodu pokarmowego – od zapalenia błony śluzowej przełyku i żołądka po zespół nadwrażliwego jelita. Stres zaostrza przebieg wszystkich chorób. Może nasilić napady astmy, zaostrzyć zmiany skórne, powodować bóle kręgosłupa. Osłabia system odpornościowy. Nie sposób wyczerpać tego tematu w kilku zdaniach.

Specyfika ortopedii baletowej jest porównywalna do ortopedii sportowców, równie hermetyczna i trudna dla lekarzy na co dzień nie zajmujących się tego typu pacjentami. Typowe problemy baletu to urazy i mikrourazy wynikające z nadmiernych obciążeń stawów i grup mięśniowych. Błahy dla zwykłego człowieka uraz stopy tancerzowi może całkowicie uniemożliwić pracę zawodową. Artystka baletu, która po kontuzji stanęła przed orzecznikiem ZUS, musiała w sposób poglądowy pokazać, na czym polega taniec na pointach. Na szczęście przezornie oprócz dokumentacji medycznej zabrała ze sobą baletki. Takich problemów nie ma pan dr Andrzej Pietrzyk – chirurg ortopeda pracujący w naszej poradni. Jego wieloletnie doświadczenie w leczeniu artystów baletu powoduje, że cieszy się on ich szczególną sympatią i zaufaniem. W bardzo skomplikowanych sytuacjach korzystamy z możliwości, jakie daje dobrze wyspecjalizowany ośrodek. Oddział Rehabilitacji Centrum ATTIS przy ul. Górczewskiej 89 jest jednym z najlepszych tego typu w Warszawie i już nie raz korzystaliśmy z dobrodziejstw takiej współpracy.

Pytamy o schorzenia zawodowe – jakie problemy zdrowotne są charakterystyczne dla artystów występujących na scenie operowej?

Dr Danuta Paśnicka: Najważniejsze dla śpiewaków są oczywiście wszelkie problemy związane z narządem głosu. Nasi artyści w razie potrzeby trafiają od razu do specjalisty – laryngologa lub foniatry. Szczególna sytuacja to przygotowanie śpiewaka do spektaklu. Może to być nagła niedyspozycja po locie samolotem (wpływ klimatyzowanych pomieszczeń i odwodnienia), zetknięcie z obcą florą bakteryjną i wirusami innej strefy klimatycznej lub po prostu choroba. Poza tym jest to ciężka praca, również fizyczna, wykonywana w silnym stresie. Praca w nadmiernym oświetleniu, a takie są światła sceniczne, wymaga systematycznej kontroli wzroku u okulisty.

Z rejestru chorób zawodowych skreślono wiele schorzeń, przyjmując, że ludzie pracują w coraz lepszych warunkach, ale w teatrze pewnych rzeczy nie da się zmienić. Orkiestra przecież jak zawsze będzie grać w kanale. Muzycy będą nadal pochyleni nad nutami, w wymuszonej, niefizjologicznej pozycji ciała lub narażeni na szczególnie drażniące ucho wysokie dźwięki. Każdy instrument ma swoją specyfikę, która wymusza pozycję przy pracy. Gdy dochodzi do tego stres, powstaje nadmierne napięcie i przykurcze mięśni powodujące ból, zwłaszcza szyjnego i lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Lekarz musi też czasem uświadomić artyście, że warto zadbać o zdrowie, że tego nie należy odkładać na później.

Interesuje nas, czy wieczorem podczas spektaklu jest obecny lekarz.

Dr Danuta Paśnicka: Dyżury podczas spektaklu pełnią lekarze kierowani nań przez Warszawską Izbę Lekarską. Są obecni po to, by w razie potrzeby udzielić pomocy potrzebującemu widzowi lub artyście. Za kulisami zawsze dyżuruje pielęgniarka, zatrudniona przez teatr.

Mówię o artystach, ale naszymi pacjentami są również pozostali pracownicy Teatru Wielkiego. Są narażeni na różne schorzenia: z racji pracy na wysokości, dźwigania, styczności z substancjami chemicznymi i uczulającymi, pracy w stresie, hałasie, zapyleniu. Jakoś tak jest, że w większości w teatrze pracują „nadwrażliwe dusze”, ludzie bardzo emocjonalnie podchodzący do tego, co robią. Czasem w żartach radzę artyście: Niech pan tak za każdym razem nie idzie na całość, niech pan czasem oszuka publiczność., a on na to: Ale ja nie potrafię. Nie ma znaczenia, czy jest to solista, czy artysta zespołowy, wszyscy przeżywają występ tak samo intensywnie i wszystkim należy mocno bić brawo. Artyści bardzo na to czekają.

Po wizycie w ambulatorium robimy sobie krótką przerwę i idziemy pokrzepić się do bufetu. Ponieważ do rozmowy o pracy pań i panów garderobianych i charakteryzatorów mamy jeszcze trochę czasu, wspinamy się na piąte, „baletowe” piętro, aby stamtąd zrobić zdjęcie głównych schodów teatru. Potem siadamy jeszcze na chwilę na drugim piętrze wśród drzwi prowadzących do garderób. Obok nas przechodzą tancerze wychodzący z przedpołudniowych prób. Poza tym w teatrze panuje cisza.

***

Garderoba solistyGrażyna Kalinowska, kierowniczka garderobianych: Garderobiani przychodzą do pracy około godz. 15 i zajmują się przygotowaniem kostiumów do danego spektaklu. Jeżeli niektóre kostiumy znajdują się w pracowniach, to przynoszą je stamtąd do garderoby konkretnego artysty, a gdy potrzebne są jeszcze ostatnie poprawki, to nanoszą je już w garderobie. Czasem państwo garderobiani robią nawet duże poprawki krawieckie, żeby dogodzić soliście i żeby nie musiał biegać do pracowni. Później w zależności od potrzeby zajmują się konserwacją kostiumów. Prace te są prowadzone codziennie – każdy z państwa garderobianych ma przydzielone dwa lub trzy magazyny kostiumów – przywozi je sobie do pokoju, reperuje i konserwuje. Później, kiedy zbliża się spektakl, każdy z garderobianych o godz. 18 jest pod swoją garderobą i czeka na swoich artystów, aby, jeśli zajdzie jakakolwiek potrzeba, mógł udzielić im pomocy. Czasami trzeba w ostatniej chwili przyszyć guzik albo błyskawicznie zareagować, kiedy okazuje się, że artysta ostatnio przytył… O 19 artyści wychodzą na scenę, państwo garderobiani czekają, czy nie będą jeszcze potrzebni. Zdarza się, że artysta zapomni jakiegoś szczegółu stroju i garderobiani muszą tę brakującą rzecz dostarczyć za kulisy. Czasami jest też tak, że panie i panowie garderobiani przez cały spektakl są przy scenie, żeby służyć pomocą swojemu artyście, szczególnie solistom, na przykład podają chustkę do otarcia potu z czoła. Również charakteryzatorzy są wzywani, aby na miejscu poprawić makijaż, który rozpłynął się podczas gry.

Po spektaklu państwo garderobiani pomagają artystom rozebrać się, jeżeli kostium jest bardziej skomplikowany i artysta nie ze wszystkim jest w stanie sobie poradzić, albo gdy kostium wymaga specjalnego traktowania. Najbardziej odpowiedzialna praca jest oczywiście przy solistach, na których skupia się cała uwaga. W garderobach solistów pracują panie i panowie z doświadczeniem, znający doskonale nastroje artystów – garderobiany musi być uważny, skupiony, wiedzieć, że nie zawsze można wejść do garderoby. Trzeba wyczuć odpowiedni moment, żeby nie wprowadzić nerwowej atmosfery w garderobie artysty. Do tej pracy trzeba mieć specjalne predyspozycje. Garderobiany musi mieć zawsze uśmiech na twarzy, nie może sobie pozwolić na zły humor, bo dba o dobre samopoczucie solisty – musi być dobrym psychologiem. I to nie tylko w pracy z solistą – do każdego trzeba znaleźć odpowiednie podejście i odpowiednie zachowanie. Trzeba czasami wykazać się odpornością psychiczną, kiedy trafi się na silną osobowość. Bywa, że można usłyszeć rzeczy nie zawsze miłe – trzeba je po prostu przyjąć. To praca ciężka, odpowiedzialna, stresująca i jednocześnie bardzo służebna.

– A więc: Artysto! Kup kwiatek swojej garderobianej!

Grażyna Kalinowska: To się też często zdarza. Oczywiście artyści są bardzo różni – jedni bardziej, inni mniej wyrozumiali. Szczególnie na wyjazdach zdarzają się różne wpadki. Sama miałam taki wypadek, że buty, w których miała występować pani Kłosińska, włożyłam do skrzyni, która pojechała do zupełnie innego miasta. Artystka przygotowuje się do spektaklu, a tu nie mam dla niej butów. Oczywiście zawsze bierze się kilka zapasowych par, ale strasznie się przejęłam, bo tamte były ulubione, poza tym pierwszy raz obsługiwałam panie solistki. Weszłam do garderoby, ustawiłam trzy pary butów i mówię: Przepraszam panią bardzo, ale pani buty pojechały do innego miasta. Pani Kłosińska spojrzała na mnie z przerażeniem i zapytała: Ale mam jakieś inne? – Tak, oczywiście, tu stoją trzy pary. Założyła jedne z tych zapasowych i mówi: Pani Grażyno, do końca wyjazdu proszę mi innych butów nie dawać, tylko te! Wtedy wszystko się dobrze skończyło, ale jeśli artysta jest mniej wyrozumiały, za taką wpadkę można wylecieć z garderoby. Trzeba też umieć podać artyście kostium, czasem tak, żeby pewnych rzeczy nie zauważył… Garderobiani bywają dla wykonawców bardzo bliskimi osobami, powiernikami, i dlatego staramy się tak dobierać personel, żeby współpraca układała się jak najlepiej.

Przy przygotowaniu premiery jest zawsze bardzo dużo pracy, wytwarza się specyficzna atmosfera – nerwówka, chaos, nigdy nie jest tak, że od pierwszej próby wszystko idzie idealnie i jest od razu poukładane. Przed premierą jest bardzo duże zamieszanie, bywa, że kostiumy do ostatniej chwili są poprawiane i trzeba je odbierać z pracowni, czasami trzeba przy nich jeszcze popracować w garderobie, i te wszystkie prace wykończeniowe spadają na garderobianego, który nie może dopuścić do żadnej wpadki – to on wypuszcza artystę na scenę. Utrudnieniem dla garderobianych jest często fakt, że prawie do samej próby generalnej próby odbywają się fragmentami, nie chronologicznie, czyli niezgodnie z przebiegiem akcji. Garderobiani tymczasem muszą nauczyć się na pamięć, kiedy artysta ma swoje wejście, kiedy i ile czasu ma na zmianę kostiumu, w którym kostiumie i kiedy ma się pojawić na scenie. Takim trudnym spektaklem było ostatnio Potępienie Fausta. Było tam bardzo dużo zmian kostiumów, i choć prób było dużo, byliśmy, podobnie jak i artyści wychodzący na scenę, bardzo zestresowani. Praca była i dlatego trudna, że występowali artyści zagraniczni, więc istniała bariera językowa. Przebiórki były bardzo szybkie, skomplikowane, było też wiele nowych elementów, z którymi trzeba było sobie poradzić – dopinane nogi, olbrzymie maski. Maski powodowały, że artystów trzeba było po zejściu ze sceny prowadzić za rękę – na scenie pracowali w świetle reflektorów, za to schodzili w kompletną ciemność i nic nie widzieli. Ostatecznie jednak artyści byli chyba zadowoleni, bo bardzo ładnie nam po wszystkim podziękowali. Achim Freyer był bardzo wymagający. Jako malarz od razu zauważał każdy szczegół, od pierwszych prób wszystko miało być jak na spektaklu. Kiedyś zwrócił uwagę, że jeden z chórzystów nie założył skarpetek i widać było gołą nogę. Wszyscy powoli dochodzili do ideału, panie garderobiane robiły sobie specjalne opisy. Każdy garderobiany zawsze robi sobie notatki, ale tym razem mieliśmy założoną specjalną kartotekę. Było to swego rodzaju powielenie, bo zespół Freyera przywiózł ze sobą coś niebywałego – tzw. „biblię” spektaklu, gdzie co do sekundy, poszczególnymi działami było opisane wszystko, co się dzieje w przedstawieniu, każdy ruch sceniczny i ruch w garderobach, ruch każdego człowieka, który pracował przy spektaklu. U nas raczej każdy ma swoje zapiski – garderobiani, reżyser, inspicjent, ale z tego typu niemiecką precyzją zetknęliśmy się po raz pierwszy. Notatki przestają być potrzebne po kilku próbach, ale potem, jeśli spektakl nie idzie przez kilka miesięcy czy nawet lat, są bardzo pomocne. Kiedy już premiera się odbędzie, mamy wielką satysfakcję, że wszystko się udało. Choć ostatni tydzień przed premierą zawsze kosztuje wszystkich mnóstwo nerwów, nie było jeszcze tak, żeby premiera się nie udała. A potem jest wspaniale, wszyscy sobie dziękują.

Są wypadki, kiedy konieczne jest zaszywanie kostiumu na soliście – zawsze może się trafić słabsza nitka albo materiał się przetrze. Szczególnie w spektaklach baletowych, przy tak dużym ruchu i pracy kostiumu nie da się tego uniknąć. Zdarza się też suszenie kostiumu, kiedy strój jest tylko jeden, a artysta musi w nim wyjść po przerwie na scenę. Wtedy panie garderobiane dokonują cudów, suszą kostium farelkami, suszarkami, czym się da… Bywają tak ustawione zmiany kostiumu, że artysta nie zdąży nawet dojść do garderoby. Wtedy wszystko odbywa się w biegu, w kulisie przy scenie, gdzie urządza się robocze garderoby – cztery ściany z materiału. Czasem i tego nie ma, i trzeba się przebierać na oczach reszty zespołu i ekipy obsługującej. Tak było w przypadku zespołu Freyera. Artyści w biegu zrzucali kostiumy, wskakiwali w następne i wchodzili na scenę, a garderobiana zbierała porozrzucane części garderoby. Do garderobianych należy także dbanie o artystę w trakcie spektaklu, szczególnie jeśli jest to artysta gościnny, nie zna sceny i teatru. W momencie, kiedy np. musi przejść pod sceną czy w półmroku za sceną, garderobiana po prostu przeprowadza go za rękę.

Małgorzata Zdrodowska, kierownik sekcji charakteryzatorów: Tak ogromna placówka kulturalna, jaką jest Teatr Wielki, wymaga zatrudnienia wysokiej klasy specjalistów. Charakteryzatorzy są również perukarzami i fryzjerami. Od ich profesjonalizmu zależy w dużej mierze sukces scenografów, a są nimi – bardzo często – artyści o światowej renomie. Prace przygotowawcze charakteryzatorów rozpoczynają się na długo przed premierą, a polegają m.in. na pełnym rozeznaniu i przyswojeniu zamierzeń scenografa, a następnie na nadaniu im właściwego wyrazu. Na tym etapie przygotowuje się odpowiednio wykonane – często w dużych ilościach – peruki, treski, wąsy, brody, warkocze. Następnie zespół charakteryzatorów obsługuje całą grupę artystów, czuwając nad wiernym zrealizowaniem wskazań scenografa – od premiery poprzez wszystkie spektakle.

Większość artystów charakteryzuje się sama, pod czujnym okiem charakteryzatora, ale część postaci scenicznych wymaga profesjonalnych działań. Inaczej jest z fryzurami – tu całość przygotowań spoczywa na zespole charakteryzatorów. Na półtorej – dwie godziny przed spektaklem zaczyna się już wyścig z czasem. Tak naprawdę od tej chwili trwa prawdziwe życie teatru. Spektakle wystawiane są na żywo – nie ma czasu na poprawki, powtórki, jak to ma miejsce przy realizacji programów telewizyjnych i filmowych. Stąd ogromne poczucie odpowiedzialności i troski, aby nie dopuścić do jakichkolwiek wpadek, które, na szczęście sporadyczne, ale czasem się zdarzają. Taki incydent jak przekrzywiona peruka lub odlepione wąsy może w sposób istotny zmienić wymowę spektaklu, z prawdziwego dramatu – na zabawną farsę. I dlatego tak ważne są relacje pomiędzy artystą a obsługującą go ekipą profesjonalistów. Przyzwyczajenie i zaufanie są konieczne, aby artysta mógł się skupić nad rolą. Sukces premiery, spektaklu, brawa – odbieramy również jako sukces naszego zespołu, który chociaż małą cząstką się do niego przyczynił.

Na koniec pytamy o teatralne przesądy, czy nadal są żywe?

Grażyna Kalinowska: W teatrze operowym obowiązują te same zwyczaje i przesądy, co w innych teatrach: nieszczęście przynoszą pawie pióra, nie wolno gwizdać, kiedy upadną jakieś papiery, należy je przydepnąć. Zagraniczni artyści na powodzenie przed wyjściem na scenę mówią sobie Toi toi, co bardzo nas bawiło. Dobrze też jest lekko kopnąć kolanem artystę w pośladek „na szczęście”.

Wieczorem wracamy na spektakl wznowieniowy Carmen. W przerwie na zaproszenie pani Grażyny Kalinowskiej zaglądamy za kulisy. Wchodzimy z nią na chwilę na scenę i starając się nie przeszkadzać, obserwujemy pracę techników zmieniających dekoracje. W czasie, gdy widzowie przechadzają się i siedzą w bufecie, na scenie wre praca. Na korytarzach, wczesnym popołudniem tak sennych, co chwilę ktoś przemyka, torreador ćwiczy gest muletą, garderobiane czuwają pod pokojami gościnnych solistów, a statyści cierpliwie czekają na swoje wejście. Teraz magia teatru ma dla nas dwa oblicza – oba są równie fascynujące.

Dalej >>>

Katarzyna K. Gardzina i Katarzyna Walkowska